A więc stało się! Wojciech Wencel, rocznik 1972, sztandarowy poeta smoleński, nie tylko celebrujący wszelkie narodowe nieszczęścia, lecz także siebie samego jako celebransa owych nieszczęść wielbiący, został wpisany do kanonu lektur szkolnych.
Coś, co zdawać by się mogło groteskowym snem albo elementem szyderczego skeczu sprzed lat „Polska pod rządami PiS”, spełniło się. Uczniowie liceum zapoznają się z erupcją smoleńsko-martyrologicznej weny i będą czytali programowe strofy o tym, że
im bardziej bezsensowny twój zgon sięwydaje
tym gorętsze składaj dzięki że jesteś
Polakiem
naród tylko ten zwycięża razem ze swym
Bogiem
który pocałunkiem śmierci ma znaczoną
głowę.
I zapewniani będą maturzyści, że to, co wypisuje Wencel, to nie jest parodia. Że on tak serio. I że w parafrazie narodowego hymnu, jaką przyrządził poeta, nie należy doszukiwać się ironii: „Jeszcze Polska nie zginęła póki my giniemy”.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.