Pod koniec czerwca ubiegłego roku Wirtualna Polska opisała sprawę Tomasza Lisa, byłego już redaktora naczelnego "Newsweeka". Według relacji, do redakcji zaczęli zgłaszać się byli współpracownicy znanego dziennikarza, którzy padli jego ofiarami. WP pisze między innymi o mobbingu. Portal podał, że dotarł do kilkudziesięciu osób, które potwierdzają, że były szef "Newsweeka" znęcał się nad podwładnymi. Co więcej, WP twierdziło, że ma dostęp do maili oraz oficjalnych pism pracowników tygodnika, którzy zgłaszali skandaliczne zachowanie Lisa. Rozmówcy nie chcieli jednak ujawniać swoich nazwisk.
W efekcie Lis przestał być naczelnym "Newsweeka". To jednak nie koniec. Przestał też być zapraszany do audycji Jacka Żakowskiego w TOK FM, w której co tydzień komentował bieżącą politykę. Po pewnym czasie Żakowski uznał, że nie widzi powodów, aby Lis dalej nie mógł być gościem jego programu, jednak wtedy do redakcji TOK FM wpłynął list otwarty sprzeciwiający się powrotowi Tomasza Lisa do komentowania bieżących spraw politycznych.
List, podpisany m.in. przez Magdalenę Środę, Agnieszkę Holland czy Monikę Płatek, był wyrazem sprzeciwu wobec bagatelizowania zarzutów stawianych Tomaszowi Lisowi. Jego sygnatariusze skrytykowali także Jacka Żakowskiego za "ferowanie wyroków".
Lis złośliwie o TOK FM
Jeden z użytkowników Twittera, znany z sympatii do PO i opozycji, skrytykował rozgłośnię za to, że tak stanowczo odcięła się od Lisa. "Gdyby to nie było tragiczne to by było nawet śmieszne, że opłacanego przez PIS Trudnowskiego Wielowieyska może zapraszać kilka razy w miesiącu do @Radio_TOK_FM w roli niezależnego komentatora, a Żakowski ma zakaz zapraszania Tomasza Lisa do piątkowego poranka. #WolneŻarty" – stwierdził Adam Abramczyk.
Odpowiedział mu sam Tomasz Lis. "Radio Ćwok FM. Propagit, nuda podlana polityczną poprawnością. To nie moje radio i już nawet nie chciałbym tam chodzić" – podsumował.
Czytaj też:
"Jadłem obiady w stołówce". Lis opowiedział o małżeństwie z Rusin