Przed startem programu „Rodzina 500+” przeciwnicy rządu wieszczyli mu wielkie fiasko. Podobnie sceptycznie podchodzono do ogłoszonego w czerwcu 2016 r. programu „Mieszkanie Plus”. Wprawdzie trudniej było już całkowicie podważyć plan PiS, bo od trzech miesięcy rodziny otrzymywały po 500 zł na drugie i kolejne dziecko, jednak sceptycyzmu nie brakowało. Część branży deweloperskiej twierdziła, że tak tanio, jak zakłada władza, nie da się zbudować mieszkań. Pesymizm co do „Mieszkania Plus” zwiększało też to, że od ogłoszenia projektu do pierwszych decyzji, nie mówiąc już o pierwszych mieszkaniach, upływało sporo czasu. To między innymi dlatego na kongresie Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w pewien sposób pogroził palcem ministrowi Andrzejowi Adamczykowi. I dlatego zapewne przed każdą ewentualną rekonstrukcją gabinetu Beaty Szydło to właśnie szef resortu infrastruktury i budownictwa pojawiał się w plotkach jako jeden z tych, którzy mogą posady stracić.
Okazuje się jednak, że minister Adamczyk może chyba spać spokojnie, bo wszystkie znaki wskazują, że program „Mieszkanie Plus” okaże się sukcesem. A opozycja znów będzie się zastanawiać jak to możliwe, że żaden z ich poprzednich rządów nie wpadł na plan tak prosty, a jednak rozwiązujący jeden z największych problemów Polaków. Bo choć rynek pracy i wcześniej działał nie najgorzej, to o własny kąt w kraju nie było łatwo. A cóż po lepiej płatnym miejscu pracy, gdy większość pieniędzy trzeba przeznaczać na wynajem? I jakie można mieć poczucie bezpieczeństwa dla rodziny, gdy rozpoczyna się życie jako młode małżeństwo z 30-kilkuletnim kredytem hipotecznym i z perspektywą, że przez te lata odda się bankom w sumie dwa razy tyle, ile wart jest kupowany lokal?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.