W złodziejskiej Warszawie
  • Łukasz CzarneckiAutor:Łukasz Czarnecki

W złodziejskiej Warszawie

Dodano: 
Szpicbrodka PP 1929
Szpicbrodka PP 1929 Źródło: Wikimedia Commons / Andros64 / Public domain
Kultura popularna wykreowała romantyczny obraz przedwojennych polskich przestępców.

Kojarzą nam się oni ze szlachetnym kasiarzem dżentelmenem Henrykiem Kwintą z filmu Juliusza Machulskiego, „polskim Arsenem Lupinem” – Szpicbródką – czy morowymi „chłopakami z ferajny” z warszawskiej Woli. W rzeczywistości jednak półświatek II Rzeczypospolitej był środowiskiem brutalnym i moralnie zdegenerowanym

Na sam początek pozwolę sobie przytoczyć kilka liczb ilustrujących skalę problemu, o którym będziemy mówić. A był on nielichy. Otóż według statystyk stołecznej policji w roku 1933 w Warszawie zgłoszonych zostało ponad 2 tys. kradzieży kieszonkowych, 13 tys. włamań do mieszkań i ok. 14 tys. przestępstw zakwalifikowanych do kategorii „kradzieże inne”. Przynajmniej morderstwa należały do rzadkości, bo odnotowano ich zaledwie 40. Nie najlepiej o ówczesnych stróżach prawa świadczy ich niska skuteczność w łapaniu złodziei – zaledwie jedna trzecia skradzionych „fantów” wracała do swoich pierwotnych właścicieli. Z tego powodu wiele ofiar przestępców po odkryciu ubytku w swoim dobytku zamiast na komisariat szło na targowisko na placu Kercelego na Woli, gdzie – jeśli wiedziało się, u kogo pytać – można było kupić wszystko, w tym swoją własność.


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Artykuł został opublikowany w 17-18/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także