W grudniu ubiegłego roku Dariusz Michalczewski usłyszał zarzut znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej swojej żony Barbary. W momencie zatrzymania znaleziono przy nim 0,3 grama kokainy, za co musiał zapłacić grzywnę w wysokości 3 tys. zł.
Za byłym bokserem wciąż ciągnie się jednak pierwsza sprawa związana z przemocą wobec żony w związku z którą musiał stawić się wczoraj w sądzie. Prowadzący rozprawę sędzia wyłączył jawność procesu. Wiadomo jednak, że oskarżony nie przyznaje się do winy. – Mój klient nigdy nie podniósł ręki na swoją żonę. Miała miejsce kłótnia, pojawiły się podniesione głosy, a na koniec zadecydowały emocje – tłumaczył Jacek Rochowicz, pełnomocnik Michalczewskiego. Jak podkreślił w rozmowie z trójmiejską „Gazetą Wyborczą", "pani Barbara stoi murem za swoim mężem, bardzo go wspiera, nie ma mowy o żadnej przemocy".
Przypomnijmy, że początkowo żona boksera zeznała, że od wielu lat mąż się nad nią znęca. Potem jednak ze wszystkiego się wycofała.
"Fakt" zauważa, że rodzina Michalczewskiego ma od kilka lat założoną tzw. niebieską kartę.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
