Mimo że w historii III RP nie brakowało charyzmatycznych buntowników, to jednak nikt dotychczas nie wypadł w roli antysystemowca tak autentycznie jak Paweł Kukiz. Postulat sanacji polityki, rezygnacja z subwencji, odmowa założenia partii – to wszystko były nośne hasła, które uwiarygadniały antyestablishmentowy przekaz rockmana. W samej jego postaci było też coś porywającego, co odróżniało go od dotychczasowych liderów partii protestu.
Jak jednak doszło do tego, że w ciągu kilku lat z trybuna ludowego i symbolu obywatelskiego buntu Kukiz przeistoczył się w jednego z bardziej znienawidzonych polityków na polskiej scenie? Jak z antysystemowca stał się koalicjantem PSL, a następnie Prawa i Sprawiedliwości? Jak to się stało, że pogromca partyjniactwa sam założył partię, a jego fundacja przyjęła od rządu kilka milionów złotych? Upadek Pawła Kukiza jest dlatego tak spektakularny i malowniczy, gdyż w przeciwieństwie do cyników, którzy gromadzili w przeszłości elektorat buntu (Petru, Palikot, Biedroń), on autentycznie wierzył w głoszone przez siebie hasła. Aby zrozumieć fenomen tej wizerunkowej katastrofy, trzeba się cofnąć do politycznych narodzin Kukiza buntownika.
Narodziny Buntownika
– Przysięgam, że nigdy was nie zdradzę. Przysięgam, że nikt nigdy nie jest w stanie mnie kupić. Nie ma takiej opcji – krzyczał ze sceny Paweł Kukiz chwilę po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich w 2015 r. – Wygramy jesienią, zmienimy konstytucję i przywrócimy Polskę obywatelom – kontynuował w emocjonalnym wystąpieniu.
Ten wieczór i będące jego następstwami kolejne tygodnie to ewidentny szczyt kariery politycznej Kukiza. W prezydenckim wyścigu zdobył 20 proc. poparcia, a przed drugą turą los prezydentury był de facto w jego rękach. Bronisław Komorowski, by się przypodobać piosenkarzowi, naprędce zorganizował nawet referendum, w którym pytano m.in. o sztandarowy postulat Kukiza, czyli jednomandatową ordynację wyborczą. I mimo że do wyborów parlamentarnych, które miały miejsce kilka miesięcy później, dowiózł poparcie na poziomie zaledwie 8 proc., to i tak był to pokaźny kapitał społeczny, który pozwolił mu sformować trzeci co do wielkości klub parlamentarny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.