Ziemkiewicz: Szczucie medialnej antypisowskiej orkiestry wciąż działa, ale słabiej niż wcześniej...

Ziemkiewicz: Szczucie medialnej antypisowskiej orkiestry wciąż działa, ale słabiej niż wcześniej...

Dodano: 
Rafał A. Ziemkiewicz
Rafał A. Ziemkiewicz Źródło: PAP / Arek Markowicz
Odnotowuję to zdarzenie ze smutno-wesołą refleksją, że szczucie medialnej antypisowskiej orkiestry wciąż działa i agreguje złe emocje, ale jednak słabiej niż wcześniej – pisze Rafał Ziemkiewicz. Publicysta tygodnika "Do Rzeczy" opisuje przybycie "komitetu powitalnego" na krakowskie Targi Książki.

"Podobnie jak rok temu, także i dziś miałem na krakowskich Targach Książki swój komitet powitalny" – pisze Ziemkiewicz, który przypomina, że dokładnie rok temu przeciwko jego obecności na Targach protestowały "Dziewuchy" i przedstawiciele Partii Razem, którzy zarzucali mu znieważanie kobiet. Publicysta tłumaczy, że powodem tegorocznej obecności nieprzychylnych mu osób było oskarżenie, jakoby śmiał się z człowieka, który podpalił się pod Pałacem Kultury i Nauki.

"Zarówno w roku ubiegłym, jak i w tym, inspiracją dla "komitetu powitalnego" była więc medialna manipulacja. Żeby to wyjaśnić, podszedłem więc do pikietujących z pytaniem, co do mnie mają. W odpowiedzi jeden z pikietujących, przy milczeniu pozostałych, obrzucił mnie obelgami i życzeniami, by zdarzyły mi się różne przykre rzeczy. Wyraziwszy ubolewanie stanem jego sfanatyzowania i okazanej nienawiści, zrobiłem sobie selfika (sorrry za głupią minę, to skutek zacinającego deszczu) udałem się na stoisko, gdzie miałem podpisywać swoje książki. Ciekawostką jest fakt, że na drugim końcu stoiska w tym samym czasie podpisywał Jerzy Stuhr, siedząc na tle ściany moich książek (mam nadzieję wydobyć od wydawcy stosowne zdjęcie na pamiątkę)" – relacjonuje Ziemkiewicz.

"Uważają mnie za zagorzałego pisowca"

Publicysta pisze, że wśród osób które przyszły do niego po autograf, znalazły się i te które wcześniej pikietowały. Jak wskazuje, próbowały go zawstydzić, podsuwając do podpisania rozdawaną przed wejściem na targi ulotkę. "Jeden z owych gości sugerował dedykację dla żony Piotra S (odmówiłem), inny sam wpisał mi dedykację "żebym zmądrzał", sympatycznie wyglądająca dziewczyna zwróciła mi moją starą powieść fantasy, mówiąc, że brzydzi się mieć ją w domu. Rozmowa w takich okolicznościach była oczywiście trudna, generalnie "zawstydzacze" twierdzili, że żyjemy w państwie faszystowskim, w którym "jedna partia" może wszystko, sądy są podporządkowane rządowi, wybory na pewno zostaną sfałszowane - słowem, moi goście bez wątpienia żyją w tym samym matriksie, który antypisowskie media wtłoczyły w głowę chorego na depresję nieszczęśnika, z wiadomym dla niego skutkiem. Zachęcałem rozmówców, by zapoznali się choćby ze streszczeniem inkryminowanego programu na wirtualnemedia.pl ale twierdzili, że doskonale wiedzą, co powiedziałem i że słyszeli to na własne uszy. Nie mogę w to uwierzyć, ale słowo przeciwko słowu, w takim razie zainteresowani czytelnicy muszą sobie sami wyrobić zdanie" – czytamy we wpisie na Facebooku Ziemkiewicza.

Podsumowując, publicysta stwierdza że podchodzący do stoiska starali się być nieprzyjemni, ale zachowywali się kulturalnie. "Odnotowuję to zdarzenie ze smutno-wesołą refleksją, że szczucie medialnej antypisowskiej orkiestry wciąż działa i agreguje złe emocje, ale jednak słabiej niż wcześniej. Trochę smuci mnie, że protestujący najwyraźniej nie znają mojej publicystyki, uważając mnie za zagorzałego pisowca. Ale może po prostu potrzebowali wylać targający nimi sprzeciw na kogokolwiek" – pisze Ziemkiewicz i dodaje: "W końcu cała sprawa wywołana została raptem dwa dni temu, a komuś chciało się fatygować, przygotować transparent i ulotki, stać z nimi w deszczu i zimnie... Jest to aktywność, którą doceniam, mimo iż była skierowana przeciwko mnie".

facebook

Źródło: Facebook
Czytaj także