Ważna konferencja policji. Puszczono nagrania ukazujące kulisy sprawy z Krakowa

Ważna konferencja policji. Puszczono nagrania ukazujące kulisy sprawy z Krakowa

Dodano: 
Gen. insp. Jarosław Szymczyk
Gen. insp. Jarosław Szymczyk Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Komendant główny policji, gen. insp. Jarosław Szymczyk, wystąpił na konferencji, podczas której przedstawiono ważne materiały dot. Joanny z Krakowa.

Sposób, w jaki zaatakowano moich ludzi na podstawie jednostronnej, subiektywnej relacji, nie dał mi możliwości, abym nie wystąpił na tej konferencji. W trosce o dobro społeczne, o przedstawienie prawdy co do przebiegu tego zdarzenia, postanowiliśmy państw zaprosić. Informacje, które przedstawimy to efekt wstępnych czynności funkcjonariuszy Biura Kontroli Komendy Głównej Policji realizowanych na terenie Krakowa i te czynności cały czas trwają – mówił rozpoczynając konferencję komendant główny policji, gen. insp. Jarosław Szymczyk.

– To materiał procesowy śledztwa prowadzonego przez prokuraturę. Dostaliśmy zgodę na prezentację materiałów, mamy wyłączyć dane osobowe i te stanowiące tajemnicę lekarską – wskazał. – Pani Joanna ani przez moment nie była osobą zatrzymaną, robiliśmy wszystko, żeby nie dopuścić do zamachu samobójczego. Chodziło o sprawdzenie legalności sprzedanych medykamentów. Nie używaliśmy żadnych środków przymusu bezpośredniego – zapewnił Szymczyk.

Lekarka dzwoni na numer alarmowy

Pierwsze nagranie to połączenie telefoniczne wykonane przez osobę zgłaszającą do dyspozytora lokalnego wojewódzkiego centrum powiadamiania ratunkowego. Na nagraniu słychać osobę, która przedstawia się jako lekarz psychiatra. – Zadzwoniła z Krakowa pacjentka, którą leczę w poradni, że chce popełnić samobójstwo. Na drugim telefonie ją trzymamy, rozmawiamy z nią – słychać. Zgłaszający poinformował, że pacjenta jest sama u siebie w domu. – Ona dokonała (tajemnica lekarska) w domu i nie może tego wytrzymać, zaraz zażyje leki i się zabije – kontynuuje dzwoniący. Pacjentką była kobieta o imieniu Joanna. Na nagraniu padło, że kobieta ma zaburzenia, jednak nie podano szczegółów. Nagranie zarejestrowano 27 kwietnia.

Jak przekazał Szymczyk, zgłoszenia dokonała zaniepokojona doktor, która chciała ratować życie pacjentki. – To informacja dramatyczna, ale niezwykle wiarygodna. Dyżurny komendy miejskiej, który odebrał zgłoszenie od dyspozytora, natychmiast skierował patrol do miejsca zamieszkania tej osoby. Jednocześnie dyżurny zadzwonił do zgłaszającej i przeprowadził kolejną rozmowę – wskazał komendant główny policji.

twitter

Policja reaguje

Tego właśnie dotyczy drugie nagranie. – Tylko tyle wiem, że zadzwoniła do mnie pacjentka, którą leczę z zaburzeniami, że chce się zabić, bo dokonała (tajemnica lekarska) w domu i że zrobiła straszną rzecz i że chce się zabić. Ma leki w domu na pewno – mówi lekarka. – Ona mówiła, że zamówiła jakieś tabletki przez internet wzięła, ciągnie się to od paru dni i że ona zaraz się zabije, bo zrobiła straszną zbrodnię, no a chłopak ją zostawił – relacjonowała lekarka w rozmowie z dyżurnym policjantem. – My tam jedziemy. Utrzymujcie ją państwo na linii, zagadujcie – polecił funkcjonariusz.

– Myślę, że poza wątpliwością pozostaje, co było głównym powodem działania policji. Więc zgłoszenie o możliwości popełnienia samobójstwa i aby tę próbę udaremnić – podkreślił gen. insp. Szymczyk. Jak mówił, policja działa zgodnie z prawem, dlatego wiele szczegółów nagrań zostało wyciętych.

Decyzja o przeszukaniu kobiety

Skierowany na miejsce patrol wspólnie z ratownikami zastał Joannę w domu, w bardzo złym stanie. – Zarówno psychicznym, jak i fizycznym. Pani Joanna sama potwierdziła, że w pewnej odległości czasowej dokonała zakupu przez internet pewnych środków medycznych, które zażywała przez ostatnie dni. W związku z powyższym policjanci i ratownicy doszli do wniosku, ze stan pani Joanny wynika z zażywania tych specyfików. Padło pytanie, gdzie i w jaki sposób kupiła te medykamenty. Nie chciała współpracować, podać dokładnych informacji. Powiedziała tylko, że zrobiła to za pośrednictwem laptopa, którego wskazała – mówił dalej szef policji.

Zespół ratownictwa medycznego zdecydował o zabraniu kobiety do szpitala wojskowego, na co ona zareagowała wzburzeniem. W końcu się zgodziła, ale ratownicy poprosili policjantów, aby asystowali w drodze do szpitala. Padła nawet prośba, aby policjant jechał w karetce, ale nie było zgody. Funkcjonariusze przejechali za karetką w radiowozie.

Policjanci zrelacjonowali wszystko dyżurnemu. Dyżurny podjął decyzję – w związku z tym, że zakupiono środki, które mogą stanowić zagrożenia dla zdrowia i życia człowieka – aby policjanci zabezpieczyli laptop i telefon pani Joanny. – Po to, aby można było sprawdzić, gdzie i od kogo kupiono środki, aby ustrzec innych przed niebezpieczeństwem. Pani Joanna nie chciała wydać laptopa. Policjanci poinformowali ją, że muszą go zabezpieczyć procesowo. Gdy kobieta oczekiwała na SORze, wyjęli go z walizki, do której ona go wcześniej włożyła. Sporządzili protokół zatrzymania rzeczy, poinformowali panią Joannę. Kobieta trafiła do gabinetów medycznych. Policjanci nie utrudniali w jakikolwiek sposób utrudniania pracy lekarzy. Pani Joanna odmówiła wydania telefonu. Zdecydowano, że będzie konieczność przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, sprawdzenia, czy nie posiada ona przy sobie specyfików, która kupiła i przedmiotów niebezpiecznych, które mogłaby wykorzystać do ataku samobójczego – przekazał policjant podkreślając, że do przeszukania skierowano policjantki.

– W międzyczasie lekarze zdecydowali, że kobieta musi przejść specjalistyczne badania. Skierowano ją do szpitala miejskiego – kontynuował. Tam też wysłano policjantki, które miały przeszukać panią Joannę. – Po przyjeździe priorytetem było badanie. Dopiero po badaniu, za zgodą lekarzy i w ich obecności, dokonano przeszukania pani Joanny – zapewnił szef polskiej policji.

Czytaj też:
Suski: Mamy jedno najbardziej liberalnych praw dot. aborcji

Źródło: TVP Info
Czytaj także