Kilka tygodni trwała wewnątrz PiS przepychanka w sprawie stanowiska premiera. Niektóre grupy naciskały na usunięcie Beaty Szydło, inne – na jej pozostawienie. Ostatecznie wygląda na to, że szefowa rządu wyjdzie z tej próby zwycięsko, ale jej pozycja jest coraz słabsza.
– Pani premier utrzyma stanowisko – powiedział w czwartek na antenie Radia Kraków wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki. „Do Rzeczy” sprawdziło, jak wyglądała wewnętrzna wojna frakcji i jak, przy okazji rekonstrukcji rządu, walczono o partyjne strefy wpływów. Premier Beata Szydło ma dziś duże poparcie wśród posłów PiS z drugich i trzecich rzędów sejmowych ław. Spore zaplecze ma też wśród młodych, którzy w Sejmie są po raz pierwszy. Jednak wszyscy liderzy największych frakcji w obozie dobrej zmiany nie przeciwstawiliby się ewentualnej zmianie szefa rządu i powierzeniu tego stanowiska prezesowi PiS.
– Wymiana byłaby możliwa, ale w mojej ocenie byłaby też irracjonalna. Rozmawiam z kolegami z klubu i panuje przekonanie, że rekonstrukcja będzie płytka, dwóch, trzech ministrów bez premiera – przekonuje „Do Rzeczy” znany polityk PiS. Jednak gdy to samo pytanie zadajemy jego klubowemu koledze, słyszymy, że „wymiana premiera jest możliwa” i że „są ludzie, którzy tego chcą”. – Już takie przecieki pokazują, jak silne są napięcia w obozie dobrej zmiany. Aczkolwiek decyzja o zmianie premier cieszącej się dużym zaufaniem społecznym byłaby w makroskali absolutnie niezrozumiała dla wyborców. Trzeba też pamiętać, że stabilność rządu Szydło jest jedną z ważniejszych przyczyn słabości opozycji, która nie bardzo radzi sobie z jego punktowaniem – ocenia prof. Rafał Chwedoruk, politolog UW.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.