MACIEJ PIECZYŃSKI: Wołodymyr Wjatrowycz zaproponował następującą drogę rozwiązania „wojny pomnikowej”: Warszawa legalizuje wszystkie ukraińskie miejsca pamięci na terenie Polski, a Kijów legalizuje wszystkie polskie miejsca pamięci na terenie Ukrainy. Zdaniem szefa ukraińskiego IPN to układ korzystny dla Warszawy, bo więcej zostało polskich kości na Ukrainie niż ukraińskich w Polsce…
KS. TADEUSZ ISAKOWICZ-ZALESKI: To obrzydliwy szantaż, niegodny kraju, który aspiruje do Unii Europejskiej. Pochówek ofiar nie powinien podlegać żadnym negocjacjom. Prezydent Petro Poroszenko i premier Wołodymyr Hrojsman ciągle powtarzają, że Ukraina jest krajem europejskim i chrześcijańskim. W rzeczywistości, choć kraj ten jest niepodległy od ćwierćwiecza, jego władze wciąż utrudniają ekshumacje i pochówki ofiar. Akceptacja żądań Wjatrowycza jest niemożliwa. Kijów nie może w tej sprawie stawiać nam żadnych warunków, nie może nam dyktować, co mamy zrobić, żeby w zamian doczekać się tak elementarnej rzeczy jak pochówek ofiar ludobójstwa. A przecież na polskiej ziemi wszyscy, którzy zginęli w taki czy inny sposób – także żołnierze Wehrmachtu, Armii Czerwonej czy UPA – są pochowani w sposób godny.
Wjatrowycz twierdzi, że w ciągu ostatnich trzech lat na terenie Polski zostało zniszczonych 15 ukraińskich pomników, w tym nagrobnych…
Wjatrowycz to „mały Goebbels”. Trudno z kłamcą prowadzić jakikolwiek dialog.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.