Zakończywszy w Syrii „małą robótkę”, która „ocaliła honor Francji”, Hercules Poirot o świcie wsiada w Aleppo do „Taurus Expressu”, by już następnego popołudnia dotrzeć do Stambułu. Korzystając z nadarzającej się okazji, „prawdopodobnie najlepszy detektyw świata” chce zwiedzić byłą stolicę otomańskiego imperium. Niaestety, pilny telegram wzywa go do Londynu. Nie zwlekając, rezerwuje miejsce w „Orient Expressie”. W pierwszej klasie, którą belgijski geniusz zwykł podróżować, brakuje wolnych miejsc, lecz od czegóż są znajomi… W nocy pociąg ugrzęźnie w śniegu, zaś rankiem jeden z pasażerów zostanie znaleziony martwy w przedziale zamkniętym od środka. Dla Poirota to gratka, już zaczynał się nudzić. Przesłucha 12 podejrzanych (nie licząc konduktora), odkryje, że wszyscy kłamią, ale rozwiązanie zagadki jak zwykle podsunie mu intuicja.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.