Żołnierze USA stacjonujący w Polsce stracili kontrolę nad dronem MQ-9 Reaper. Maszyna miała być nieuzbrojona. Do incydentu doszło w bazie wojskowej w Mirosławcu (woj. zachodniopomorskie).
Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w poniedziałek późnym wieczorem, że dron lądował awaryjnie. "Przyziemienie nastąpiło zgodnie z procedurami w zabezpieczonym terenie niezamieszkanym. Miejsce zostało zabezpieczone przez służby, dochodzenie prowadzi Żandarmeria Wojskowa" – podało wojsko w komunikacie.
Według najnowszych ustaleń radia RMF FM amerykański bezzałogowiec spadł na zalesiony teren kilka kilometrów od bazy w Mirosławcu i rozbił się. Nie doszło do eksplozji ani pożaru.
Incydent z udziałem amerykańskiego drona. Gen. Skrzypczak wskazuje na Rosję
Zdaniem gen. Waldemara Skrzypczaka "ucieczka" drona MQ-9 Reaper to wynik zakłócenia sygnału. – Wiemy o tym, że w rejonie Pomorza Zachodniego i południowego Bałtyku Rosjanie prowadzą operację zakłócającą wszystkie możliwe sygnały – mówił generał na antenie RMF.
Podkreślił, że o zakłóceniach sygnału GPS w rejonie Morza Bałtyckiego mówią również piloci samolotów cywilnych. – Trzeba to zidentyfikować i temu przeciwdziałać. To nie dotyczy jednego drona amerykańskiego, ale również komunikacji komercyjnej – dodał.
Były dowódca Wojsk Lądowych był pytany również o to, co by było, gdyby amerykański dron się rozbił. – Nie miał uzbrojenia, więc nie było bezpośredniego zagrożenia wybuchami. Jeżeli upadłby w miejscu, gdzie są ludzie, na pewno poczyniłby szkody. Samą swoją wielkością i paliwem, które przenosił w zbiornikach – tłumaczył.
Według niego MQ-9 Reaper to "myśliwy-zabójca, który może być nosicielem różnego rodzaju uzbrojenia". – Ma takie walory jak samolot myśliwski – stwierdził Skrzypczak.
Czytaj też:
Zakłócenia sygnału GPS nad Polską. W Rosji mówią, że to NATO