Do Smardzewic trafiłyśmy z kolei po to, by zwiedzić zabytkowe sanktuarium św. Anny oraz miejsce jej objawienia w 1620 r.
Józef Panfil stworzył tu swoją arkadię. Dom, otoczony niewysokim murem z niewielką narożną basztą, przypomina klimatem dawne siedziby szlacheckie. Pracownia mieści się w oddzielnym, niedużym budyneczku zwanym lamusem, który podparty jest pięknymi kolumnami, pochodzącymi z rozebranego dworu. Oglądanie prac zajęło nas na kilka godzin, więc przemiła żona artysty poczęstowała nas kawą i wyśmienitym sernikiem. Był tak dobry, że zjadłyśmy po kilka kawałków mimo naszej ścisłej – zdawałoby się – diety. Było nam głupio, ale nie mogłyśmy się powstrzymać.
Rozmawiałyśmy o sztuce i o życiu, słońce spokojnie złociło ogród i wpadało do saloniku, omiatając swoimi promieniami także znikające kawałki dobrze wypieczonego sernika. Było czarodziejsko i bardzo miło. Na koniec gospodyni podzieliła się przepisem, który był spisany ręcznie na niedużej karteczce.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.