Przesada? Niestety nie. Cezary Gawryś http://wiez.com.pl/2018/04/16/wykluczenie-czyli-rozeznanie-po-polsku/, w tonie oczywiście ostro atakującym świeckich broniących prawdy o człowieku, opisuje historię pewnego homoseksualisty. Szczęśliwego, spełnionego, w związku partnerskim, a do tego wierzącego, przybijającego codziennie rano piątkę z Jezusem, ze stałym spowiednikiem i kierownikiem duchowym, który zapewnił go, że jego nieregularny związek (a jakże homoseksualny) nie jest żadną przeszkodą w przyjmowaniu Komunii, a homoseksualny seks jest ogólnie spoko. Jedynym problemem jest to, że rodzina żony brata nie chce, żeby został on ojcem chrzestnym dziecka. A przecież „od mojego kierownika duchowego otrzymałem zaświadczenie o odbytym sakramencie pokuty i pojednania oraz byciu godnym podjęcia się roli ojca chrzestnego”, a gdy brat i jego rodzina nadal mieli wątpliwości doprowadził nawet „do jego spotkania z jednym z zakonników, który wyjaśnił mu, że Marek i ja żyjemy w tak zwanej nieregularnej sytuacji, a towarzyszący mi od lat kierownik duchowy, znając tę naszą sytuację uznał, że nie jestem w stanie grzechu, tak więc zaświadczenie, które od niego dostałem, jest swego rodzaju przepustką – i koniec”.
Na szczęście rodzina brata okazała się mądrzejsza i lepiej znająca teologię i moralność niż księża i jego teściowie wysłali jednoznacznego maila do przełożonych zakonnika, a sam homoseksualista wycofał się z chęci bycia ojcem chrzestnym. Jakie wnioski wyciąga z tego Cezary Gawryś? „… zdumiewać musi butna ignorancja szeregowych katolików w delikatnej materii tajemnicy spowiedzi, kompetencji spowiednika i autonomii sumienia. Niestety, istnieje poważna obawa, że dużą winę ponosi tu Kościół w Polsce, niedostatecznie wypełniający swoją funkcję edukacyjną” - oznajmia. A dalej użala się nad ranieniem biednych homoseksualistów.
Moje wnioski z tej historii są jednak zupełnie inne. Jeśli ktoś rani i okłamuje w tej sprawie biednego homoseksualistę to jest to jego kierownik duchowy i spowiednik. Akty homoseksualne są, co do do materii, grzechem ciężkim, prowadzącym człowieka do piekła, a homoseksualny styl życia, taki zaś prowadzi bohater, jest grzeszny i pozostaje obiektywnym nieuporządkowaniem. Takie jest nauczanie Kościoła, takie jest nauczanie Pisma Świętego i zakonnik nie może go zmienić. Jedynym, co może sprawić, że mężczyzna ów nie jest w stanie grzechu ciężkiego jest…
1. nieświadomość (to znaczy na tyle posunięta choroba psychiczna, że nie jest on w stanie rozeznawać swoich czynów)
2. nieznajomość nauczania Kościoła (ale to jest ignorancja zawiniona, zresztą także przez spowiednika)
3. seksoholizm (ale to także trzeba leczyć)
4. skrajna, radykalna, niedojrzałość emocjonalna
Każda z tych możliwości wyklucza w istocie osobę jako ojca chrzestnego, i to nie tylko ze względu na aktywny homoseksualizm, ale i… powyższe okoliczności. Tajemnica spowiedzi nie ma tu nic do rzeczy. Spowiedź także, bo trzeba powiedzieć jasno kapłan, który utwierdza penitenta w grzechu sam narusza nauczanie Kościoła i to bardzo głęboko. A jeśli pozwala sobie na wykorzystywanie tego sakramentu do publicznego zgorszenia wiernych (a tym jest wydawanie takich dokumentów), to interweniować powinni jego przełożeni. Ciekawe zresztą, że Cezary Gawryś nie podaje nazwy zakonu, którego sprawa dotyczy, czyżby wiedział, że takiemu kapłanowi trzeba zwyczajnie cofnąć zgodę na spowiadanie?).
Ale idźmy dalej. Sprawa wcale nie dotyczy spowiedzi, ale publicznego zgorszenia. Człowiek, o jakim mowa żyje w związku, jawnym, homoseksualnym. Jego przystępowanie do Komunii świętej, bycie ojcem chrzestnym, i to w sytuacji, gdy całe otoczenie o tym wie (a rodzina wie) byłoby narażeniem wiernych na wprowadzenie ich w błąd, co do nauczania Kościoła, a także jasnego nauczania Pisma Świętego. Spowiedź nie ma tu więc nic do rzeczy. Mamy bowiem do czynienie z czymś innym. Jest tym zaś zgorszenie, wprowadzenie w błąd i naruszenie nauczania Kościoła. Dlatego chwała świeckim katolikom, którzy uniemożliwili publiczne zgorszenie, a przełożonych kapłana i zakonnika, który okłamuje nie tylko swojego penitenta, ale także jego bliskich, odrzuca nauczanie Jezusa Chrystusa wyrażone przez Kościół, trzeba prosić o interwencję.