Ustawa "lex Kamilek" nakłada na setki tysięcy ludzi i podmiotów liczne absurdalne obowiązki, a jej ubocznym skutkiem będzie destrukcja normalnych relacji między ludźmi i umocnienie lewicowej agendy. Nie jest to wytwór obecnej władzy, ale poprzedniej. Akt powstał w Ministerstwie Sprawiedliwości pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry. Jak na ironię, gdyby ustawa była już w mocy, nijak nie pomogłaby przywoływanemu w jej potocznej nazwie Kamilkowi.
Sprawa Kamilka z Częstochowy rozegrała się w pierwszej połowie ubiegłego roku. Chłopiec miał osiem lat. Był dręczony i katowany przez swojego ojczyma. Gdy pomoc wezwał w końcu biologiczny ojciec chłopca – pozbawiony praw rodzicielskich – było już za późno. Ośmiolatek zmarł 8 maja 2023 r. w szpitalu. Rodzina była pod nadzorem ośrodków pomocy społecznej; zajmowały się nią sądy rodzinne w Częstochowie i Olkuszu. Skoro mimo to doszło do tragedii, to wydawałoby się, że logiczną konsekwencją powinno być sprawdzenie, co i dlaczego nie zadziałało w już istniejących procedurach. To jednak jest zawsze dla polityków bardziej kłopotliwe i przede wszystkim mniej efektowne niż przygotowanie nowego prawa, którym mogą się pochwalić.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.