Obrońcy Palikota – adwokaci Jacek Dubois i Andrzej Malicki – zarzucili wrocławskim śledczym naruszenie tajemnicy obrończej. W dowodach przemawiających za aresztowaniem prokuratura przedstawiła sądowi korespondencję SMS-ową Palikota z mec. Dubois oraz z pracownikiem wezwanym przez prokuraturę na świadka – podaje "Gazeta Wyborcza".
Według nieoficjalnych informacji "GW" w korespondencji Palikot, po zatrzymaniu przez CBA, instruował pracownika jednej ze swoich firm, jak ma fałszywie zeznawać na jego korzyść. "Korespondencja z adwokatem, według śledczych, miała dotyczyć tego samego, czyli przygotowywania świadka do składania fałszywych zeznań" – czytamy w tekście.
Prokurator zajrzał do telefonu Palikota. "Naruszenie świętości"
Prokuratura potraktowała SMS-y w telefonie Palikota jak dowód na matactwo. Mec. Dubois powiedział "Wyborczej", że w tych wiadomościach nie ma nic, czego mógłby się obawiać. Uważa też, że treść rozmów jest bez znaczenia, bo to rozmowa z obrońcą, a przeglądający telefon wiedzieli o tym.
– Jakiekolwiek zetknięcie się z tymi rozmowami jest naruszeniem świętości, jaką jest tajemnica obrończa. Treść korespondencji nie ma znaczenia. Tam mogły być przepisy kulinarne – stwierdził Dubois.
Podobnego zdania jest mecenas Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, który już w sobotę, kiedy wybuchła sprawa SMS-ów Palikota, poprosił ministra sprawiedliwości Adama Bodnara o wyjaśnienie sprawy. Zdaniem Rosatiego prokuratura popełniła w tej sprawie błąd.
Milion złotych za wolność
Janusz Palikot jest podejrzany o oszukanie kilku tysięcy osób na przeszło 70 mln zł. Został aresztowany warunkowo na dwa miesiące. Jeśli do końca października wpłaci kaucję w wysokości miliona złotych, będzie mógł od razu wyjść na wolność.
Czytaj też:
Gdyby Palikot był z PiS