Kobieta zdecydowała się na pierwszą od czasu tragedii rozmowę z mediami. W rozmowie z serwisem BRD24.pl przyznała, że nie pamięta całego zdarzenia. Jej wspomnienia koncentrują się bardziej na pobycie szpitalu.
Tak dowiedziała się o śmierci męża. "Nikt nie był w stanie tego powiedzieć"
– Pamiętam ogromny smutek, kiedy się dowiedziałam, że mój mąż nie przeżył wypadku – powiedziała pani Ewelina. Okazuje się, że informacji tej nie przekazał jej nikt z najbliższej rodziny, ponieważ "nikt nie był w stanie". O tym, że mąż nie żyje dowiedziała się od psychologa.
Dopytywana, czy o tragedii wiedzą już dzieci, kobieta odparła: "My mamy niezwykłe dzieci. Staraliśmy się i staramy się wychowywać dzieci bardzo świadomie i ich nie oszukujemy. I tak, dzieci wiedzą, że ich tatuś nie żyje".
"Bardzo pragnę, żeby śmierć mojego męża nie poszła na marne"
W wywiadzie pani Ewelina wyraziła nadzieję, że śmierć jej męża nie pójdzie na marne. Chciałaby, aby "to nie była po prostu kolejna śmierć, która jest spowodowana czyjąś beztroską, poczuciem, że za złe zachowania na drodze nic nie grozi". – Ja się z jednej strony cieszę, że sprawa naszego wypadku została tak nagłośniona w mediach, bo dzięki temu wiem, że śmierć mojego męża będzie miała znaczenie dla nas, dla społeczeństwa. I mam nadzieję, że może ktoś wyciągnie z tego wnioski, bo takich zdarzeń są setki. Może ktoś w końcu zrozumie, że to, jak podchodzimy do takich spraw, to jest pobłażanie. To jest po prostu pobłażanie tak naprawdę dla zabijania ludzi. To są zabójstwa. To jest premedytacja – podkreśliła.
Czy będzie w stanie kiedykolwiek wybaczyć mężczyźnie, który doprowadził do tragicznego wypadku? – Dziś czuję ogromną tęsknotę za moim mężem, czuję smutek, że nie ma jego obok mnie. Czuję swego rodzaju żal, że moje dzieci się będą wychowywać bez taty obok, który odgrywał ogromne znaczenie w naszej rodzinie, w naszej codzienności. I nie wiem, co będzie, gdy spojrzę w oczy temu mężczyźnie, który spowodował wypadek, bo nie wiem, co ja wtedy poczuję… – przyznała pani Ewelina.
Tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Sprawca uciekł z kraju
Do tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej na wysokości Torwaru w Warszawie doszło w niedzielę 15 września. W osobowego forda, którym podróżowało małżeństwo z dwójką dzieci, wjechał rozpędzony volkswagen. W wyniku zdarzenia śmierć poniósł 37-letni mężczyzna, który jechał fordem. Jego żona i dzieci z poważnymi obrażeniami trafili do szpitala. Ranna została również pasażerka volkswagena, odniosła obrażenia twarzy i głowy. Podejrzany o spowodowanie wypadku Łukasz Ż. uciekł z kraju. Udało się go schwytać na terenie Niemiec. Wciąż trwają czynności związane z przekazaniem go do kraju.
Czytaj też:
Karambol na obwodnicy Gdańska. Ujawniono pierwsze słowa kierowcy ciężarówkiCzytaj też:
Dramatyczne doniesienia ws. karambolu na S7. "Zginęła czwórka młodych kibiców"