Kandydat potrzebny od zaraz
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Kandydat potrzebny od zaraz

Dodano: 
Przemysław Czarnek, b. minister edukacji i nauki
Przemysław Czarnek, b. minister edukacji i nauki Źródło: PAP / Radek Pietruszka
PiS ma szansę na poważny bój o prezydenturę, tylko musi wreszcie pokazać kandydata. Wydaje się, że najbliżej nominacji jest Przemysław Czarnek

Przemysław Czarnek w puli kandydatów prezydenckich – ta informacja wypłynęła w ostatnich dniach z kręgów decyzyjnych PiS. Przez ostatnie trzy tygodnie w tym kontekście wymieniano Karola Nawrockiego, Tobiasza Bocheńskiego, Marcina Przydacza i Mariusza Błaszczaka. Teraz zaczyna się mówić o Czarnku jako możliwym silnym kandydacie. Dlaczego?

Tutaj można tylko spekulować. Być może "efekt mrożący" w stosunku do mającego – jak się wydawało – największe szanse Karola Nawrockiego wywołały teksty wyciągające obecnemu szefowi IPN oskarżenia jego byłych znajomych z czasów, gdy był bokserem i związany był ze środowiskiem kibiców gdańskiej Lechii, czy też atak jednego z jego współpracowników z czasów kierowania Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

– Czarnek jest w lepszej sytuacji. Media liberalne walczą z nim od wielu lat i co miały z jego przeszłości wyciągnąć, to już wyciągnęły – wskazuje jeden z polityków PiS. Zwolennicy Czarnka dodają też, że jest już doświadczony w słownych pojedynkach, których stoczył w mediach z przedstawicielami PO setki. Na jego korzyść gra również prawdopodobieństwo, że w razie przejścia do drugiej tury wesprze go młody elektorat Konfederacji. To jest o wiele mniej prawdopodobne w wypadku Bocheńskiego, Przydacza czy Błaszczaka.

Są jednak i tacy politycy głównej partii opozycyjnej, którzy mają wątpliwości co do kandydatury Czarnka. – Mieliśmy postawić na kandydata niezwiązanego z rządem Morawieckiego. A Czarnek był w tym rządzie długie lata i był obiektem kampanii utożsamiającej go z hasłem "willa plus" – wskazują. – W badaniach opinii ma stosunkowo duże negatywne elektoraty. Jest też na tyle wyzywający dla obozu liberalnego, że może zmobilizować frekwencję na rzecz zapobieżenia jego wyboru.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także