Ostatni przedwojenny premier Felicjan Sławoj Składkowski, z zawodu lekarz, zapisał się w powszechnej pamięci jako promotor podniesienia ogólnego poziomu higieny w kraju. Nie miejsce tu na ocenę skuteczności tamtych działań. Chodzi o spostrzeżenie, które zapisał w swoich znakomitych „Kwiatuszkach administracyjnych”. Rzecz oczywiście tyczy się słynnych sławojek: „Pierwszym wrażeniem ludności było bezbrzeżne osłupienie, że »władza« zajmuje się »takimi rzeczami«. – Dajcie społeczeństwu dobrobyt, a już ono samo, bez żadnych nakazów, da sobie radę z higieną! – wołali zwolennicy złotej wolności” – wspominał Sławoj.
Przykład jest drobny, wręcz anegdotyczny, ale pokazuje, jak trwałe jest myślenie, że pewne kwestie „same” się naprawią. Całe 25-lecie naszej niepodległości to czas narracji, że „sama” zniknie korupcja, „same” naprawią się pod względem funkcjonowania organy państwa. Wreszcie samoistnie podniesie się materialny poziom życia wszystkich Polaków. Coś w stylu konceptu PO sprzed kilku lat o dyfuzyjno-polaryzacyjnym rozwoju kraju. To znaczy, że najpierw wzbogacą się największe metropolie, a potem podciągną się peryferyjne wsie i miasteczka. Akurat w tym przypadku bardzo szybko się okazało, że metropolie wysysają prowincję, nic w zamian nie dając. (…)
fot. JAN GRACZYŃSKI/East News