U rodził się we Lwowie w roku 1924, a na siedem tygodni przed jego piętnastymi urodzinami naziści napadli na Polskę. Maturę zrobił w podziemiu, średnie wykształcenie zdobywał na tajnych kompletach. Przygotowując się do egzaminów, brał zarazem udział w ruchu oporu, choć nawet wówczas miał kłopoty z przyjmowaniem rozkazów. »Walczyłem w lesie – tłumaczył – ale ilekroć uważałem to za konieczne, mówiłem wprost oficerom, że ich głupota zagraża moim kolegom«.Pokazał mi zdjęcie, zrobione, gdy – mając szesnaście lat –wstąpił do partyzantki. Poważna mina sprawia wrażenie, że jest zdecydowany na wszystko, ale koszula w kratę, elegancki krawati sportowa marynarka w fantazyjny deseń wskazują nieomylnie, że mamy do czynienia z nieopierzonym inteligentem. Rok później, gdy koszmar sięgnął zenitu, a Herbert wkroczył w siedemnasty rok życia, zaczął pisać wiersze pod wpływem – jak twierdził – potwornej rzeczywistości. »Miałem poczucie, że żyję w strasznych czasach, i chciałem je zanotować«”. Al Alvarez, krytyk brytyjski, mądrości te, przetłumaczone z angielskiego przez Adama Szostkiewicza, opublikował w „Tygodniku Powszechnym” pt. „Nie walczysz, to umierasz” w 1999 r. Trzy lata później ten konterfekt Herberta-partyzanta w proch i pył obróciła Joanna Siedlecka swoją książką „Pan od poezji. O Zbigniewie Herbercie”. (...)
Fot. Anna Beata Bohdziewicz/REPORTER