Jak prowadzić politykę imigracyjną, aby zadowoleni byli i przybywający cudzoziemcy, i goszczący ich tuziemcy? Na pewno nie tak, jak prowadzi ją polski rząd.
Z zamieszczonego przez „Dziennik Gazetę Prawną” zestawienia wynika, że nasz kraj zajmuje wysokie – i zdecydowanie za wysokie, bo aż trzecie – miejsce wśród siedmiu państw OECD, które dopłacają do imigrantów. Pozostałe kraje prowadzą o tyle roztropniejszą politykę imigracyjną, że per saldo na nich zarabiają. Bilans polityki imigracyjnej obliczono, badając różnicę między wydatkami na przybyszy, czyli na przykład kierowanymi do nich transferami socjalnymi, a wpływami od nich do kasy państw – uiszczanymi przez nich podatkami, składkami itp.
Więcej od nas w 2013 r. (z tego roku pochodzą dane) dopłacili do imigrantów tylko bogaci Niemcy (równowartość 1,13 proc. swego PKB) i jedynie trochę od nich ubożsi Francuzi (0,52 proc. PKB). Polska w 2013 r. dopłaciła aż 0,32 proc. swojego PKB. Natomiast zdecydowana większość państw OECD na imigrantach w 2013 r. zrobiła – i nadal robi – dobry, a czasami znakomity interes. Jak Luksemburg, który wzbogacił się dzięki nim o ponad 2 proc. swego PKB, i Szwajcaria – o prawie 2 proc. PKB, jak Grecja i Włochy, które wzbogaciły się o prawie 1 proc. PKB, czy Hiszpania, Portugalia, Estonia, Wielka Brytania, Norwegia i Holandia, które wzbogaciły się o około 0,5 proc. PKB. I tak dalej, i dalej, bo lista korzystających z obecności imigrantów jest długa. A średnia korzyść dla wszystkich państw OECD wyniosła w 2013 r. +0,35 proc. PKB.
Średnia, którą stosunkowo uboga Polska – przez swą niemądrą politykę imigracyjną – zaniżała i wciąż zaniża, bo nic nie wskazuje na to, aby w 2014 r. lub obecnym ten współczynnik miał być dla nas korzystniejszy.
Tymczasem toczona w Polsce dyskusja o przyjmowaniu uchodźców zalewających Europę, jak to u nas często bywa, sprowadzana jest do ideologicznych swarów. Zamiast ogniskować się wokół odpowiedzi na proste pytanie: Jak pomagać innym – tym, którzy pomocy potrzebują – w taki sposób, by nie tylko nie szkodzić niosącym tę pomoc Polakom, ale im pomagać? Krótko mówiąc: Jak pomagać innym, równocześnie pomagając sobie?
Jest bowiem kwestią bezsporną, że Polska w najbliższym czasie będzie potrzebowała wielu milionów imigrantów. Ich przyjęcie leży więc w naszym żywotnym interesie. Pod warunkiem, że będą to imigranci, którzy nie ściągną na nas zagrożenia terrorystycznego ani innej plagi, że będą chcieli się asymilować, czyli w przyszłości (zazwyczaj dopiero w drugim lub trzecim pokoleniu) zostać Polakami, i że od początku, od chwili przyjazdu do Polski, będą dla naszego kraju jak najbardziej użytecznymi – możliwie jak najlepiej wykształconymi i pracowitymi – fachowcami.
Albowiem z samych Polaków rozsianych po świecie potrzebnej liczby obywateli wymierającej Polski się nie skompletuje, ale – to jasne – to oni powinni mieć pierwszeń- stwo w tak rozumianej akcji wzmacniania państwa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.