Baltnews to rosyjskojęzyczny, propagujący kremlowski punkt widzenia wśród mieszkańców państw bałtyckich. Opublikowany na łamach litewskiej edycji tego serwisu artykuł (autor, niestety, nie podpisał się) wpisuje się w tradycyjną już dla Moskwy linię interpretacji Powstania Warszawskiego i w ogóle II wojny światowej. Wprowadzając czytelnika w temat, autor tak oto przedstawia wydarzenia poprzedzające Godzinę „W”: „Po wybuchu II wojny światowej i rozgromieniu Polski przez Niemcy we wrześniu 1939 r. na terytorium Francji, a następnie w Londynie, powstał polski rząd emigracyjny na czele z Władysławem Sikorskim. 30 lipca 1941 r. Związek Sowiecki i polski rząd na uchodźstwie wznowiły stosunki dyplomatyczne. ZSRS przeznaczył środki na utworzenie polskich oddziałów wojskowych. Ich formowanie rozpoczęto pod koniec sierpnia 1941 r. Rząd Sikorskiego złamał zawartą z rządem sowieckim umowę i wyprowadził sformowaną armię na Bliski Wschód, po czym wiosną 1943 r. ZSRS zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem Sikorskiego”. Nietrudno w tej narracji znaleźć „brakujące elementy”. Ani słowa o tym, że we wrześniu 1939 r. Polskę, oprócz Niemiec, napadł również ZSRS. Dziennikarz pisze o „wznowieniu stosunków dyplomatycznych”, nie wyjaśniając zarazem, dlaczego trzeba je było wznawiać, czyli – dlaczego wcześniej były zerwane. A już oczywistym kłamstwem jest twierdzenie, jakoby Stalin te stosunki zerwał w 1943 r. w reakcji na wyjście armii Andersa z ZSRS. Po pierwsze, ostatni statek z żołnierzami polskimi opuścił bazę w Krasnowodzku nad Morzem Kaspijskim i odpłynął do Iranu 31 sierpnia 1942 r. Po drugie, nawet oficjalnie podaną przez sowiecką propagandę przyczyną zerwania stosunków było oskarżenie ZSRS przez Sikorskiego o mord w Katyniu.
Samo w sobie Powstanie Warszawskie autor ocenia raczej pozytywnie – jako nieunikniony zryw przeciwko okupacji, jako moment, na który polska ludność czekała od 1940 r. Pisze jednak, że w PW „udział wzięły wszystkie działające wówczas organizacje podziemne, w tym Armia Krajowa”. To już dość ordynarna manipulacja. Wiadomo przecież, że to właśnie Komenda Główna AK podjęła decyzję o powstaniu, i to właśnie AK była główną powstańczą siłą, podczas gdy pozostałe organizacje jedynie dołączały się do walki. A dlaczego powstanie upadło? Zdaniem autora tekstu do klęski przyczyniła się… „niechęć polskiego dowództwa do współpracy z Armią Czerwoną”. „W konsekwencji polskie dowództwo zaczęło rozpowszechniać wersję, zgodnie z którą przyczyną upadku powstania była niechęć ZSRS do pomocy powstańcom. Jednak świadkowie i aktywni uczestnicy tamtych wydarzeń mówią co innego”. Jednak rosyjski dziennikarz cytuje wspomnienia świadków wyłącznie ze strony sowieckiej, nie oddając głosu samym powstańcom. A to już wyjątkowo toporna manipulacja. Jedynymi wiarygodnymi świadkami są zdaniem autora tekstu Konstantin Rokossowski oraz Gieorgij Żukow. Rokossowski nazwał Bora-Komorowskiego „klaunem”, który doprowadził do tragedii warszawiaków. Z kolei Żukow utrzymywał, że powstańcy nie chcieli współpracować z Sowietami nawet, gdy na lewym brzegu Wisły znalazł się desant Armii Czerwonej. Jeden z wysłanników Żukowa, Iwan Kołos, wspominał z kolei, że gdy podczas spotkania z Borem-Komorowskim zaproponował połączenie sił AK i wojska polskiego (armii Berlinga), usłyszał w odpowiedzi, że jedynie prawowite wojsko polskie to AK właśnie. „Stalin zgodził się z Rokossowskim i Żukowem, którzy argumentowali, że nie jest możliwa dalsza ofensywa”. Autor tekstu powtarza powszechną w Rosji tezę, w myśl której Armia Czerwona po prostu nie była w stanie zdobyć walczącej z Niemcami Warszawy, gdyż groziłoby to zbyt dużymi stratami.