Otóż omawiając bardzo wiele zachowań i strategii Żydów, niezmiennie głosi apoteozę geniuszu tego narodu. Czy to – jak chcą niektórzy – ironia maskująca antysemicki przekaz książki? Być może trochę tak, ale przecież przede wszystkim rozbrajająca adwersarzy szczerość. Ta sama, która pozwala Kłopotowskiemu w innych tekstach swobodnie mówić o różnych przekroczeniach i dewiacjach, teraz czyni z niego mistrza opowieści o sprawie żydowskiej. Odpowiednio poniżywszy się, uznawszy przewagę żydowskiego kiepełe nad gojowskim rozumem, rozumem szybko męczącym się, nieprzyzwyczajonym do abstrakcji, niewyćwiczonym w zbyt skomplikowanych dysputach, Kłopotowski swobodnym krokiem wchodzi na pole minowe, najeżone holokaustowymi straszakami, zasiekami z poprawności politycznej, zabójczymi pu- łapkami zarzutów o antysemityzm. I kroczy przez nie zwycięsko. Co chwila narusza przestrzeń strzeżoną przez tabu, co chwila powoduje eksplozję, ale otrząsa się, rzuca komplement pod adresem sprytu nacji żydowskiej i może niezraniony iść dalej.
„Żydzi są tacy sami, tylko bardziej” – powtarza raz po raz i proponuje nam unikatowy ton. Sytuację narracyjną opartą na głębokiej empatii, gdzie zrozumieć znaczy wybaczyć, awkażdym razie stronić od łatwego osądzania. Rekonstrukcja sytuacji psychologicznej narodu wybranego we współczesnym świecie pozwala mu ze współczuciem omawiać różne strategie przetrwania, z uznaniem opowiadać o nieformalnych, nierzadko okrutnych metodach lobbowania na rzecz interesu żydowskiego, głosić pochwałę etnicznego egoizmu. (...)