Prowadząca program informacyjny „Wiesti” tak wprowadziła do tematu: „Przez Polskę przechodzi fala zniszczeń pomników, poświęconych pomnikom sowieckich żołnierzy-wyzwolicieli. Ponad rok temu, w dniu pamiętnej dla wszystkich, kto walczył z faszyzmem daty 22 czerwca (rocznica napaści Niemiec na ZSRS) została uchwalona ustawa o likwidacji monumentów, pomimo protestów Rosji i Izraela”. Korespondent Jewgienij Rieszetniow przedstawia telewidzom jeszcze nierozebrany pomnik sowiecki w Warszawie. „To symbol wdzięczności (wtedy ona jeszcze była żywa) Polaków dla żołnierzy-wyzwolicieli, znany mieszkańcom Warszawy od dzieciństwa. Wielu ludzi, póki jeszcze nie jest za późno, próbuje zachować w pamięci ten kawałek historii” – mówi dziennikarz. Przeprowadza rozmowy z polskimi przechodniami. Mieszkanka Pragi nazywa likwidację pomników „złym pomysłem”. Starszy mężczyzna jest ostrożniejszy w sądach: „To pomnik poświęcony żołnierzom sowieckim, ale są też pomniki tych, którzy mordowali naszych patriotów”.
Rieszetniow stwierdza, że pomnik był kilkukrotnie niszczony przez wandali. „Władze nie dbają o ten monument. Nic dziwnego: znalazł się on na „czarnej liście”. Pomnik żołnierzy Armii Czerwonej, którzy walczyli i polegli, wyzwalając Warszawę, zostanie zburzony jeszcze w tym roku”. Rosyjski dziennikarz krytykuje politykę historyczną polskich władz: „Znajdująca się po sąsiedztwie tablica, poświęcona Polakom, którzy zginęli tragicznie 11 września 2011 r. w Nowym Jorku, utrzymana jest w idealnym stanie. Podobnie jak i wielki pomnik Armii Krajowej, organizacji bardzo kontrowersyjnej: z jednej strony antyfaszystowskiej, z drugiej strony – antysemickiej i antysowieckiej”. Opluwanie AK za rzekomy antysemityzm to w rosyjskich mediach powszechne zjawisko. Jak widać, polscy „demaskatorzy bohaterów” i zwolennicy tezy o „narodzie sprawców” biorą przykład ze Wschodu. Jednak i tak można się „cieszyć”, że Rieszetniow wspomniał o walce z faszystami, bowiem w Rosji często mówi się o rzekomej kolaboracji AK z Hitlerem.
„Historia się zemści, nie zapomni. Jak można było zburzyć pomnik żołnierzy-wyzwolicieli pod Dworcem Gdańskim, tam przecież wspólnie walczyli polscy i sowieccy żołnierze, i żołnierze z całego świata?! Prezydent Warszawy obiecała nam, że pomnik wróci na miejsce. Najwyraźniej potrzebowała tylko naszych głosów w czasie wyborów” – żali się rosyjskiemu dziennikarzowi Tadeusz Maśliński, przedstawiony jako przewodniczący Związku Inwalidów Wojennych RP.
„Oni nie biorą pod uwagę, że ich podejście do historii, polityki czy stosunków międzynarodowych przypomina metody jakobinów. Niczym nie różnią się od rewolucjonistów francuskich, czy od bolszewików” – tego zaskakującego porównania użył w rozmowie z Rossija 1 Maciej Poręba. Przedstawiony został jako historyk, a więc jako ekspert, autorytet.
Rzeczywiście, Poręba ukończył historię na Uniwersytecie Warszawskim, jednak przede wszystkim należałoby go nazwać politykiem. Zdążył jeszcze popracować w KC PZPR, był etatowym pracownikiem Socjaldemokarcji RP, a w 1997 r. dostał się do Sejmu z list SLD. „Oni (polska władza) nie rozumieją, że niszcząc pomniki, tworzą nowy pogląd na historię. Czysty, czarno-biały. A historia nie bywa czarno-biała. Jednak, gdyby nie Armia Czerwona, nie byłoby ani Polaków, ani Czechów, ani Słowaków, ani Serbów. Z pewnością pod znakiem zapytania znalazłby się byt Francuzów i in”. – twierdzi Poręba.
Jak zwykle rosyjskie media tworzą obraz „złej polskiej antyrosyjskiej władzy” i „dobrego narodu polskiego, wdzięcznego Rosjanom za wyzwolenie”, wykorzystując dla wsparcia tej narracji prorosyjsko nastawionych Polaków i przedstawiając ich jako głosicieli powszechnie wyznawanych nad Wisłą poglądów.
Czytaj też:
Putin spotka się z Merkel. Rozmowy będą dotyczyć Nord Stream 2
Czytaj też:
Dekomunizacja w Warszawie. Wojewoda mazowiecki zamierza złożyć skargi kasacyjne do NSA
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.