Kilka lat temu, gdy mało kto wierzył, że PiS wróci szybko do władzy, prominentny polityk tej partii Joachim Brudziński przypomniał lata rządów PiS 2005–2007 i dodał: – Wtedy przejmowaliśmy się tym, co mówią nasi krytycy, ale obrywaliśmy za wszystko. Za to, co zrobiliśmy źle, ale i za to, co robiliśmy dobrze. W przyszłości nie będziemy się już niczym przejmować.
Nauka z lat 2005–2007, według której PiS nie może liczyć na sprawiedliwą ocenę, jest widoczna w dzisiejszych działaniach tej partii. W zasadzie to dobrze, choć zdarzają się też ruchy niepokojące. Co innego bowiem lekceważyć wrogie, stronnicze i jawnie związane z przeciwnikiem politycznym media, a co innego opinię publiczną i własnych wyborców.
Trudno pisać w tygodnikowym rytmie o personalnych przeciekach na temat tworzącego się rządu. W jednym tylko przypadku, MSZ, przewinęło się aż pięć nazwisk i każde z nich brzmiało poważnie. Ujazdowski, Waszczykowski, Szczerski, Legutko, Krasnodębski. Opierając się jednak na przeciekach (wychodzących od najbardziej znanych polityków PiS), wyłania się spójny obraz. Jeśli ministrem sprawiedliwości zostanie Zbigniew Ziobro, obrony Antoni Macierewicz, spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak, spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, rolnictwa Krzysztof Jurgiel, to znaczy, że Jarosław Kaczyński chce mieć rząd złożony z ludzi, którzy będą bez szemrania wykonywali jego polecenia. (...)