"Wprost im groził". Tak Giertych chciał przejąć głośną sprawę

"Wprost im groził". Tak Giertych chciał przejąć głośną sprawę

Dodano: 
Roman Giertych
Roman Giertych Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Rzecznik Dyscypliny Izby Adwokackiej w Warszawie prowadzi postępowanie wobec Romana Giertycha. Mecenas, który jest jednocześnie posłem KO, miał domagać się przesłania dokumentów sprawy słynnej pary youtuberów, w której formalnie nie występował.

Sprawa, o której w poniedziałek informuje Wirtualna Polska, ma związek z jednym najpopularniejszych i najbogatszych youtuberów Kamilem "Buddą" Labuddą i jego partnerki Aleksandry Krchy znanej jako "Grażynka". Jak zauważa portal, choć oboje mieli swoich pełnomocników, już tydzień po ich zatrzymaniu do którego doszło 14 października, media podały informację, że w obronę ich włączyli się Roman Giertych i Jacek Dubois. Skąd takie wieści? To Giertych sam zaczął się przedstawiać dziennikarzom jako obrońca "Buddy" i jego partnerki. Sugerował to m.in. w rozmowie z Natemat.pl.

"Od kilku dziennikarzy usłyszeliśmy, że to sam Giertych dzwonił do nich, informując, że będzie bronił 'Grażynki', i próbował inspirować publikacje na ten temat" – czytamy.

WP: Giertch chciał przejąć sprawę "Buddy" i "Grażynki"

Z ustaleń portalu wynika, że wydarzenia z tamtych dni stały się przedmiotem postępowania wobec mecenasa. Jest również, jak podano, przedmiotem sporu o niewyjaśnione rozliczenia dotyczące adwokackiego wynagrodzenia.

Dyscyplinarnego ukarania Giertycha domaga się trójka szczecińskich adwokatów.

Wszystko zaczęło się 21 października. To wtedy Roman Giertych skierował do jednego z pełnomocników "Grażynki" mec. Katarzyny Walukiewicz wiadomość. W tym czasie Krcha miała już trzech adwokatów, czyli dokładnie tyle, na ile maksymalnie zezwala podejrzanemu polskie prawo. "Dlatego Giertych skontaktował się z mecenas Walukiewicz. Najpierw poprosił ją o usunięcie się ze sprawy lub udzielenie mu substytucji, czyli zastępstwa. Dzięki temu mógłby za nią bronić partnerki 'Buddy" – wskazuje WP.

Z relacji samej zainteresowanej wynika, że Giertych motywował swoją prośbę większym doświadczeniem. Twierdził przy tym, że działa na prośbę rodziny "Grażynki". Kiedy mec. Walukiewicz odmówiła swojemu rozmówcy, ten miał natychmiast zmienić ton. – Zaczął pytać, kim ja w ogóle jestem, że w tej sprawie występuję. Twierdził, że on bardzo nie chce tego robić, ale może to zrobić i być może będzie musiał zrobić tak, że za parę minut mnie w tej sprawie nie będzie. Odpowiedziałam, że jest pasywno-agresywny. Nie zrozumiał, co to znaczy i żebym mu wytłumaczyła znaczenie tych słów – powiedziała adwokat, przyznając że zachowanie Giertycha odebrała jako próbę wymuszenia. Jak podkreśliła, czuła się zagrożona i czuła, że są podważane jej kompetencje.

Giertych miał ponadto sugerować w rozmowie z innymi adwokatami, ale również z dziennikarzami, powiązania jednego z pełnomocników "Buddy" z Prawem i Sprawiedliwością. Jak wskazuje WP, chodzi prawdopodobnie o mec. Kacpra Stukana, obrońcy Dariusza Mateckiego.

Giertych wściekły po odmowie prokuratury. Tego żądał od adwokata "Grażynki"

Na tym jednak nie koniec zaskakujących działań Giertycha. Okazuje się bowiem, że do szczecińskiej prokuratury, zajmującej się sprawą "Buddy" i jego partnerki, wpłynął wniosek adw. Krzysztofa Pawlaka działającego w imieniu Giertycha "stanowiący zgłoszenie udziału w sprawie w charakterze obrońcy podejrzanej Aleksandy K.". Jak poinformowała portal prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Krajowej, dokument zawierał załącznik w postaci upoważnienia do obrony podejrzanej, podpisany przez osobę trzecią. W odpowiedzi na wniosek prokuratura oświadczyła, że liczba ustanowionych w tej sprawie obrońców, nie pozwala na ustanowienie kolejnego.

Odmowa ta musiała mocno zdenerwować Giertycha, gdyż – jak czytamy – zaczął wydzwaniać do pozostałych obrońców "Grażynki" żądając oddania substytucji. Taki telefon otrzymał mec. Kacper Stukan, który podobnie jak adw. Walukiewicz, usłyszał, że jeśli tego nie zrobi w ogóle nie będzie go w sprawie.

"Stukan nie przestraszył się gróźb adwokata-polityka. Zlekceważył też jego SMS z następnego dnia z prośbą o kontakt.

Zadziwiający mail od matki "Grażynki"

Kilka godzin później na skrzynkę pocztową kancelarii Stukana przyszedł e-mail podpisany przez matkę "Grażynki". Obrońcy Aleksandry Krchy przekonują, że na tym etapie doskonale wiedzieli, iż matka ich klientki nie korzysta w ogóle z komputera" – czytamy.

Z relacji mec. Stukana wynika, że w wiadomości tej kobieta oświadczyła, że wypowiada mu pełnomocnictwo udzielone przez jej córkę i żąda przesłania w ciągu dwóch godzin wszystkich dokumentów w tej sprawie na adres mailowy.

WP zwraca tu uwagę, że plik PDF załączony do e-maila miał usunięte wszystkie informacje dotyczące autora, miejsca i daty utworzenia.

Kilka minut po tym, jak adwokat otrzymał tę wiadomość, napisał do niego Giertych. "Dowiedziałem się, że matka klientki wypowiedziała panu upoważnienie na podstawie ustnego pełnomocnictwa do wypowiadania upoważnień" – stwierdził w wiadomości SMS mecenas. Kacper Stukan odpisał Giertychowi, że to chyba żart i nieporozumienie, po czym skontaktował się z matką "Grażynki". Kobieta zapewniła, że mail z którego przyszła do niego wiadomość należy do niej i to ona z niego korzysta. Tymczasem, to skrzynka mailowa... kancelarii Romana Giertycha.

Na tym jednak nie koniec. Okazuje się, że po tym jak mec. Stukas udał się do swojej klientki do aresztu śledczego, ta kategorycznie zaprzeczyła, jakoby dawała matce pełnomocnictwo do jakichkolwiek działań w swoich imieniu. Na potwierdziła tym samym wypowiedzenia pełnomocnictwa. W tym momencie Giertych miał odpuścić.

W tym samym czasie do sprawy "Buddy" próbował dołączyć współpracujący z Giertychem mec. Jacek Dubois. Również bezskutecznie.

Przywłaszczono pieniądze na obronę? Sprawa w prokuraturze

"Z naszych informacji wynika, że to kolega 'Buddy' znany jako użytkownik Instagrama "Kamil z Ameryki", bez jego wiedzy i zgody, postanowił sfinansować wynajęcie adw. Dubois i Giertycha. W związku z tym przelał pośredniczącemu w transakcji adwokatowi z Warszawy Marcinowi Kaczmarkiewiczowi równowartość ok. 300 tys. zł. Do Dubois i Giertycha trafiło po 150 tys. zł. Ile ostatecznie u nich zostało – nie wiemy" – wskazuje WP.

Kiedy "Budda" i "Grażynka" wyszli na wolność, "Kamil z Ameryki" zażądał zwrotu pieniędzy, jako że ani Giertych ani Dubois ich ostatecznie nie reprezentowali. Do zwrotu pełnej kwoty nie doszło, gdyż adwokaci mieli sobie potrącić za swoje usługi kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sprawa będzie miała swój dalszy ciąg, gdyż do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości przywłaszczenia tych środków. Zajmuje się nią obecnie Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

"Giertych wprost im groził". Sprawa u rzecznika dyscyplinarnego

Na tym jednak nie koniec problemów posła Koalicji Obywatelskiej. Do Rzecznika Dyscyplinarnego Izby Adwokackiej wpłynęła skarga na jego działania w związku z tą sprawą. Złożyli ją szczecińscy adwokaci, obrońcy "Grażynki.

– Uznaliśmy, że nie można tak tego zostawić. Czułem, że koleżanki są przerażone, przecież Roman Giertych wprost im groził. Mnie mówił, że będę skończony, jeśli nie odpuszczę – podkreślił adw. Kacper Stukan.

Czytaj też:
Znany dziennikarz na telefon polityków PO? Jest nowa taśma Giertycha
Czytaj też:
Banery o Giertychu w Warszawie. "Będziesz siedział"
Czytaj też:
"Taśmy Giertycha". Do Prokuratury Krajowej wpłynęły dwa zawiadomienia


Kup akcje Do Rzeczy S.A.
Odbierz roczną subskrypcję gratis!
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Opracowała: Anna Skalska
Źródło: Wirtualna Polska
Czytaj także