Marek Magierowski miał wygłosić krótką laudację na cześć kompozytora. Preisner jednak stwierdził, że dopóki PiS jest u władzy, to on nie ma zamiaru spotykać się z przedstawicielami władzy.
"Jest mi niezmiernie przykro, iż polityka znów wzięła górę nad dobrem wspólnym. Niezmiennie uważam, że niezależnie od osobistych sympatii, wyznawanej ideologii czy partyjnego zaangażowania, każdy znamienity polski artysta zasługuje na wsparcie Państwa Polskiego" – napisał Magierowski w oświadczeniu.
Aby "nie zwiększać dyskomfortu" artysty, Magierowski zdecydował się nie wygłaszać laudacji. Polski Instytut w Tel Awiwie zrezygnował również z finansowania uroczystego koncertu na cześć kompozytora.
Decyzję Preisnera i list Magierowskiego skomentował Łukasz Warzecha z "Do Rzeczy".
"Bardzo smutne. Niektórzy naprawdę stracili wszelką miarę (nie mam na myśli autora listu, rzecz jasna).
Zaś Marek Magierowski – klasa. Politycy partii rządzącej mogliby się uczyć, jak nie machać cepem, tylko czasem wbić celnie szpilkę" – podkreślił publicysta.
Czytaj też:
Ziemkiewicz o radykalnej opozycji: Wariaci. To nie obelga, to diagnozaCzytaj też:
Czuchnowski na tropie. Odkrył wojnę ludzi z botami