Wizyta szefa chińskiej dyplomacji Wang Yi, który niedawno spotkał się zarówno z prezydentem Karolem Nawrockim, jak i wicepremierem, ministrem spraw zagranicznych, Radosławem Sikorskim, stawia na porządku dziennym sprawę relacji polsko-chińskich. W czasach, gdy – jak pisał Stanisław Wyspiański – „Chińczyki trzymają się mocno” i, jak donosił w marcu bieżącego roku „East Asia Forum Quarterly”, nawet Japonia dąży do poprawy wzajemnych stosunków z Państwem Środka, zauważyć można brak zdecydowanej, opartej na polskich interesach polityki w stosunku do Chin. Chodzi o taką politykę, jaką potrafi wobec nich prowadzić Viktor Orbán. Może dlatego warto przywołać wspomnienia z czasów przedrozbiorowych, gdy Polacy przodowali w badaniu i ewangelizacji Chin oraz nawiązywaniu kontaktów z tym odległym krajem. Były to czasy, kiedy zbrojne zastępy mongolskich władców Chin sięgały do Legnicy i kiedy Polak wytyczał granice swojego państwa nad Amurem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
