Prowadząca rozmowę Aleksandra Pawlicka zapytała Smarzowskiego, czy w ogóle lubi Polaków, gdyż obraz naszego społeczeństwa w jego filmach jest niezbyt optymistyczny. Twórca "Kleru" odparł: "prawdziwy Polak nie kojarzy mi się dobrze. Prawdziwy człowiek – lepiej".
Reżyser ocenił, że obecna Polska zmierza w stronę "wyznaniowego państwa totalitarnego", dodając, że jednak nie traci nadziei i liczy na typową dla Polaków niepokorność oraz "buntowniczego ducha".
"Dzieci mają wyprane mózgi"
Reżyser zdradził, że kropla, która przepełniła czarę goryczy był fakt, że jego synowie poszli niedawno do szkoły, a w związku z tym doświadczyli "zderzenia z religią". Smarzowski ubolewa, że polskie społeczeństwo jest nieustannie przyzwyczajane do wszechobecnej religii. Jego zdaniem cały problem związany z Kościołem zaczyna się na etapie edukacji.
– Efekt jest taki, że nasze dzieci mają wyprane mózgi, bo wychowuje się je w przesądach – stwierdził reżyser.
Smarzowski twierdzi, że Kościół otacza go gdziekolwiek się uda: na poczcie, na ulicy itd. "Nasze pokolenie wydaje się być stracone (...). Myślę, że ktoś zabiera mi mój kraj" – stwierdził w rozmowie.
"Zepsuta instytucja"
Reżyser ocenił, że hipokryzja dotyczy 90 procent księży w Polsce. Pozostali są natomiast izolowani od reszty, a nałożony ma być na nich zakaz wypowiedzi. "Myślę, że w grupie hierarchów musi być wielu mających coś za uszami, bo to daje przyzwolenie reszcie" – ocenił. Jego zdaniem Kościół jest zepsutą instytucją, w której posiadanie odpowiedniej marki samochodu "ustawia księdza w hierarchii".
Czytaj też:
Następny film Smarzowskiego będzie o Słowianach? "Przed chrztem też byliśmy"Czytaj też:
Środa odpłynęła. "Może "Kler" odegra taką rolę jak "Mury" Kaczmarskiego"