Pożegnanie staroświeckiego Polaka
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Pożegnanie staroświeckiego Polaka

Dodano: 
Piotr Wierzbicki (1935-2025)
Piotr Wierzbicki (1935-2025) Źródło: PAP / Stefan Kraszewski
Odszedł Piotr Wierzbicki. Pozostawał prorokiem, którego nie wysłuchano na szerszą skalę. Okrągły Stół zaskoczył środowiska prawicowe. Michnik i Kuroń rozegrali większość solidarnościowej prawicy jak dzieci.

Piotr Wierzbicki urodził się w 1935 r. Ludzi, którzy przyszli na świat w przedwojennej Polsce, jest już bardzo niewielu. W czasach PRL o takich jak on lekarze żartowali, że są „z przedwojennego materiału”. Był w tych słowach szacunek dla generacji, która przetrwała sześć lat wojny i dziesięć lat powojennego stalinizmu. Ale w wypadku Wierzbickiego określenie „przedwojenny materiał” odnosiło się też do jego rodzinnej tradycji. Jego dziadkiem był Andrzej Wierzbicki (1877–1961), uczestnik polskiej Delegacji Ekonomicznej na konferencję pokojową w Wersalu. Początkowo długo związany był z obozem Narodowej Demokracji, pełnił nawet funkcję ministra przemysłu w jednym z rządów Rady Regencyjnej. Po zamachu majowym związał się z obozem piłsudczyków i został posłem BBWR. Najbardziej znany był z pełnienia w latach 1932–1939 funkcji prezesa zarządu Związku Polskiego Przemysłu Górnictwa, Handlu i Finansów „Lewiatan”.

Po wojnie przez pewien czas tolerowano go w trakcie prac nad zagospodarowaniem Ziem Odzyskanych, ale z powodu „obciążającej” przeszłości szybko zepchnięto go na margines. Latami egzystował na granicy nędzy, żyjąc z dokonywania tłumaczeń z języka rosyjskiego. Jego wnuk, Piotr, mógł po latach obserwować dyskryminację swego dziadka i uświadamiać sobie los „ludzi przedwojennych” jako faktycznych obywateli „drugiej kategorii” w komunistycznej Polsce. To haniebne traktowanie Andrzeja Wierzbickiego z racji „złego życiorysu” bardzo wpłynie na późniejszą publicystykę Piotra.

Zanim wnuk prezesa „Lewiatana” wkroczy na opozycyjna ścieżkę, ukończy w 1957 r. polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, a po uzyskaniu dyplomu będzie uczyć w warszawskich szkołach. Równolegle do pracy pedagoga zawsze rozwijał swój kunszt pisarski, dzięki któremu już od 1957 r. pisywał w piśmie literacko-artystycznym „Współczesność”, wspieranym finansowo przez Związek Literatów Polskich ze stosunkowo liberalnym kierownictwem. W 1967 r. wchodzi w skład redakcji pisma studenckiego „itd”, a w 1972 r. przechodzi do pisma „Literatura”, gdzie publikuje felietony o muzyce i polskiej prozie. Ten w miarę legalny okres życia młody publicysta kończy wskutek jednego gestu – wyniku świadomej i odważnej decyzji. W 1977 r. podpisuje list w obronie aresztowanych członków Komitetu Obrony Robotników. W konsekwencji zostaje natychmiast usunięty z „Literatury” i rozpoczyna los setek ówczesnych dysydentów – utrzymywania się przy życiu z dorywczych prac i tłumaczeń.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także