Słowo „narracja” rozpanoszyło się tak, że trudno sobie wyobrazić bez niego jakąkolwiek rozmowę o politycznym marketingu. Czy naprawdę nie ma już w politycznej komunikacji żadnych programów, wizji, osobowości? Pozostało wyłącznie snucie „opowieści”? O nie, jest coś jeszcze. Niestety, to coś jeszcze bardziej sprowadzającego ludzi do parteru. Nazywam to filcem.
W tkaninie konieczny jest wątek, splot nitek, które zapętlają się ze sobą według określonych wzorów. Wymaga to wysiłku i specjalnego sprzętu, by z chaosu włókien zrobić nić, potem warsztatu tkackiego, by ułożyć osnowę i wątek. Filc robi się dużo prościej i taniej: wystarczy wrzucić wszystko na kupę do płaskiej formy i mocno ubijać, aż sprasowane włókna utworzą jedną masę.
Metoda „na filc” w propagandzie politycznej jest również dużo prostsza od układania wykorzystywanych zdarzeń w ciągi logiczne – choćby miała to być logika demagogiczna czy naciągana. Wystarczy po prostu, korzystając z siły przekazu audiowizualnego, zasypać odbiorcę jak największą liczbą przekazów, niosących pożądane przez ośrodek propagandowy emocje. Nie tylko nie muszą się układać w żadną logiczną narrację, lecz także mogą być ze sobą zupełnie sprzeczne. (...)
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda