Homofobia i nienawiść Polaków. Niespełnione marzenie „Gazety Wyborczej”

Homofobia i nienawiść Polaków. Niespełnione marzenie „Gazety Wyborczej”

Dodano: 
WARSZAWA, PARADA RÓWNOŚCI
WARSZAWA, PARADA RÓWNOŚCI Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Środowiska skrajnej lewicy, dla narzucenia tęczowej propagandy jak powietrza potrzebują jednego – agresji i nienawiści drugiej strony. Świąteczna okładka warszawskiej „Gazety Wyborczej” przedstawiająca całujących się gejów (przedstawienie całujących się hetero w świątecznym numerze też byłoby nie na miejscu) tuż przed Bożym Narodzeniem ma temu właśnie służyć. Warto nie dać się sprowokować.

Warszawska „Gazeta Wyborcza” uraczyła nas zdjęciem pary całujących się gejów. W świątecznym numerze, tuż przed Bożym Narodzeniem, redakcja zdecydowała się odpuścić tematykę świąt, życzeń. Czasu, który jest wyjątkowy dla większości ludzi, także dla wielu niewierzących. I przykryć go ilustracją materiału o parze homoseksualistów.

Sam artykuł opowiada o eksperymencie gejowskiej pary, która postanowiła się oświadczyć przy świadkach na warszawskich ulicach. Co wynika z eksperymentu? Ano to, że reakcje ludzi w Polsce (również sprzeciwiających się ślubom homoseksualistów) nie są do gejów specjalnie wrogie. „Nie oznacza to, że w Polsce nie ma homofobii” – od razu zabezpieczył się jeden z bohaterów.

A moim zdaniem właśnie oznacza. Bo to, że wielu ludzi (w tym niżej podpisany) nie chce ślubów osób tej samej płci, adopcji przez pary homoseksualne dzieci, likwidacji tradycyjnego modelu rodziny, narzucania lewicowej ideologii, nie musi wcale oznaczać, że źle życzy ludziom, którzy tak żyją.

Osobiście nie obchodzi mnie, jak i z kim sypiają moi znajomi, dopóty, dopóki nie zaczynają narzucać mi swojego modelu życia. I właśnie tu jest problem z okładką „Gazety Wyborczej”. Publikacja w świątecznym numerze całującej się pary gejów ma wydźwięk wyraźnie ideologiczny. A fakt, ze reakcje dla gejów nie były wrogie, wydaje się dla samej redakcji smutny – tezy o nienawiści, wyssanej przez Polaków z mlekiem matki nie da się obronić.

Narzucanie ideologii, agresja tamtej strony jest niestety faktem. Kiedyś znajomy zapytał mnie, dlaczego nie popieram ustawy o związkach partnerskich. Że przecież związki partnerskie to nie ślub, ale wyprostowanie pewnych spraw. Że jak dwóch homoseksualistów żyje ze sobą, są dorośli, to powinni mieć prawo do dziedziczenia po sobie, dostępu do informacji medycznej itd.

Powody są dwa. Po pierwsze – dla „wyprostowania pewnych spraw” nie potrzeba związków partnerskich, moim zdaniem wystarczą poprawki w prawie o dziedziczeniu, lub wprowadzenie zasady, w myśl której każdy może wyznaczyć osobę upoważnioną do informacji medycznej itd. Jak ktoś chce, to przecież powinien móc dziedziczyć po nim i znać historię jego choroby każdy, nawet staruszka dokarmiająca koty, sąsiad karmiący gołębie, partnerka lub partner życiowy.

Ale jest też drugi powód. Dziś gejowscy aktywiści chcą związków partnerskich. Jak je dostaną, będą – co jest logiczne – chcieli ślubów. Kolejnym krokiem, będzie adopcja dzieci. A na koniec dyskryminacja osób heteroseksualnych, na przykład przy przyznawaniu prawa do adopcji dzieci.

Środowiska skrajnej lewicy by to osiągnąć potrzebują jednego – agresji i nienawiści drugiej strony, możliwości przedstawienia się w roli ofiary. Okładka „Gazety Wyborczej” przedstawiająca całujących się gejów (przedstawienie całujących się hetero w przedświątecznym numerze też byłoby nie na miejscu) tuż przed Bożym Narodzeniem ma temu właśnie służyć. Warto nie dać się sprowokować.

Przemysław Harczuk

Artykuł wyraża poglądy autora i nie jest odzwierciedleniem stanowiska redakcji

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także