Sukcesy, jak powszechnie wiadomo, mają wielu ojców, a manifestacja 7 maja niewątpliwie nim była – choć osłabionym zupełnie niepotrzebną fanfaronadą działaczy PO z warszawskiego ratusza, którzy jeszcze w trakcie przemarszu ogłosili światu, że bierze w nim udział 240 tys. ludzi. Kłamstwo spełniło swój cel – absurdalnie wysoka, jak na Polskę, liczba protestujących „obleciała” wszystkie światowe agencje i jest przywoływana do dziś. Efektem ubocznym tego było przysłonięcie samej manifestacji przez problem liczenia jej uczestników. Ostatecznie, po wielokrotnym nagłośnieniu kłamstwa o „ćwierćmilionowym, największym po 1989” proteście, nawet sama „Gazeta Wyborcza” doliczyła się tylko 56 tys. uczestników z marginesem błędu ±3 tys. – o czym poinformowała wstydliwie, w jednym tekście na stronie internetowej, nie wybijając wyników swych obliczeń w tytule ani w żaden inny sposób. (...)
Pół roku pompowania Mateusza Kijowskiego i jego organizacji przez antypisowskie media zrobiło swoje. Działacze KOD uwierzyli, że są wielką, spontaniczną siłą, i to siłą rosnącą, która porwie za sobą miliony – może jeszcze nie teraz, na wiosnę, jak to obiecywano podczas pierwszych manifestacji, ale kiedyś niewątpliwie. Owo ogromne – we własnym przekonaniu – poparcie postrzegają aktywiści KOD jako coś, co partie próbują zabrać im i zawłaszczyć. A choć Kijowski konsekwentnie powtarza, że KOD do Sejmu startować nie będzie, to inni działacze już dziś publicznie z tym polemizują. (...)
FOT. TOMASZ PACZOS/FOTONOVA