– To nie my zaczęliśmy to szaleństwo, to Niemcy je zaczęły. Angela Merkel szukała taniej siły roboczej, ale dowiedziała się, że imigranci nie chcą pracować, wspomóc społeczeństwa podatkami, uczyć się języka. A potem stwierdziła: powiedzmy, że to nasza odpowiedzialność, a potem pozbędziemy się tego problemu – mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości w tureckiej telewizji.
Tarczyński podkreślił, że państwo polskie nie ma zamiaru przyjmować imigrantów, których do Europy sprowadziła Angela Merkel. "To nie nasza wojna" - stwierdził polityk.
Prowadzący program stwierdził, że z jego punktu widzenia sprawa kryzysu migracyjnego wygląda tak, jakby państwa Unii zgodziły się pójść do restauracji i podzielić rachunkiem, po czym po zjedzeniu obiadu Polska stwierdziła, że nie zapłaci swojej części rachunku. Na takie postawienie sprawy Tarczyński zdecydowanie zaoponował.
– Niemcy i Rosjanie chcą pić dom pérignon (szampan) i chcą, byśmy my pili wodę. To jest różnica. Więc jeśli chcą, byśmy jedli lunch i podzielili się rachunkiem, muszą jeść i pić to samo. Klub oznacza, że jesteśmy równi. Mamy te same prawa i te same obowiązki, ale to nie działa w ten sposób. Niemcy proszą o porozumienie z Rosjanami – mówię o Nord Stream 2. Francuzi sprzedają mistrale do Rosji, robią interesy. Nie dbają o nasze bezpieczeństwo, a potem chcą, żebyśmy zapłacili rachunek. To nie działa w ten sposób – przekonywał poseł.
Czytaj też:
"Niemcy nie zważają na innych". Krasnodębski udzielił wywiadu "Die Welt"Czytaj też:
Rezolucja PE przeciw „afrofobii” i na rzecz imigracji z poparciem PiS
Komentarze