Mój apetyt na różne losy był tak żywy, a spektrum żywotów, które wydawały mi się warte przeżycia, tak szerokie, że zdarzało mi się również wcielać się w złoczyńców, łajdaków” – wyznawał filozof Bernard-Henri Lévy w książkowej dyskusji z pisarzem Michelem Houellebekiem („Wrogowie publiczni”). Jako ulubiony łajdak wskazany był „Jean-Paul Belmondo, ginący w ostatniej scenie cudownego »Do utraty tchu«, filmu, który w nie mniejszym stopniu niż »Kondycja ludzka« lub »Fenomenologia ducha« przyczynił się do tego, iż stałem się takim człowiekiem, jakim jestem”. Symbol nowych czasów – filozof inspirujący się kinową rozrywką, w dodatku dziełem, jakkolwiek by patrzeć, kontrkultury, który każe nam kibicować człowiekowi, który z zimną krwią zabił policjanta.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.