Już nie będę uważnie oglądać rysowanych delikatną kreską scenek z ludzikami, szukając ukrytego w nich, nie zawsze widocznego na pierwszy rzut oka humoru.
Jean-Jacques Sempé zmarł 11 sierpnia w Paryżu w swoim mieszkaniu na Montparnasse. Do skończenia 90 lat brakowało mu tygodnia. Dla nas, Polaków, jest przede wszystkim autorem Mikołajka, ponadpokoleniowej, wielotomowej opowieści o francuskim chłopczyku imieniem Nicolas, jego rodzinie i kolegach. Książka obiegła świat, została przetłumaczona na 30 języków, sfilmowana. Ale dla Francuzów Sempé jest przede wszystkim autorem setek rysunków, plakatów, okładek, książek. Od 1956 r. artysta rysował je dla tygodnika „Paris Match” (coś między „Przekrojem” a „Vivą!” w lepszym wydaniu), dla Amerykanów stworzył 112 okładek tygodnika „New Yorker”.
Jego ojczyzną był Paryż. Jego miejsca: kawiarnia, mieszczański salon, nowoczesne biuro, ulica, park. Jego typy: pańcie po pięćdziesiątce – kuleczkowate figurki na cienkich nóżkach, z wózeczkami na zakupy, sekretarki w za krótkich spódniczkach, kawiarniani lowelasi, znudzeni urzędnicy, starsi panowie oglądający się za nastolatkami. Scenki czasem bez słów, czasem z krótkimi komentarzami. Czyjeś myśli, zwierzenia, rozmowy, w nich ukryte ironia, uśmiech, czułość. Zabawne, nigdy złośliwe. Ten czuły obserwator ludzkich zachowań był melancholijnym optymistą i skłonnym do żartów pesymistą. Filozofem, poetą. Za grosz goryczy, złośliwości. Zero wulgarności. Wieczna gotowość do zdziwienia nad głupim światem...
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.