Pytany czasem: „Jak malują obraz Polaka w zagranicznych mediach?”, odpowiadam: „To zależy, kto zamawia”. Pamiętam, jak w czasie mistrzostw Europy w piłce nożnej rozgrywanych w 2012 r. w Polsce i na Ukrainie przynajmniej dwa razy złapałem brytyjskie brukowce na fabrykowaniu kłamstw. Raz chodziło o rzekome ataki rasistowskie na jedną z trenujących w Krakowie drużyn narodowych. Drugi raz był poważniejszy: donoszono o wielkiej bitwie, którą podobno polscy kibole wydali brytyjskim kibolom w Łodzi. Miał przy okazji zostać doszczętnie zdemolowany jeden z łódzkich pubów. Sprawdziłem raporty łódzkiej policji. Tamtej nocy nie zostało połamane nawet jedno krzesło – chyba że pod zbyt pulchnym widzem – noc minęła wyjątkowo spokojnie.
Zatem kto płaci i zamawia (i z jaką intencją), ten dostaje takie, a nie inne wyniki – pod te oczekiwania skrojone. Łatwo wytropić powody propagowania kłamstw w kampaniach politycznych, bo łatwo zidentyfikować w czasie i miejscu kluczowe wypowiedzi polityków. Philippe de Villiers, szef prawicowej partii Mouvement pour la France, straszył jako pierwszy w roku 2005, że polski hydraulik odbierze pracę Francuzom. Słowa te rezonowały we Francji długie lata, mimo że niemal natychmiast zostały w udany sposób obśmiane przez kampanię promocyjną Polskiej Organizacji Turystycznej. Jak jednak radzić sobie w sytuacji, gdy mamy do czynienia z krzywdzącymi stereotypami wdrukowywanymi w głowy odbiorców kultury przez ponad 100 lat?
Jest o czym rozmawiać i o tym rozmawiano na jednej z najważniejszych konferencji naukowych, które odbyły się w Polsce w mijającym roku, a może i w mijających latach. FINA (Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny) zaprosiła do współpracy kwiat znawców (badaczy amerykańskich i polskich), by spróbować razem zanalizować temat „Obraz Polaka w zagranicznych filmach i mediach audiowizualnych”. Współorganizatorem konferencji była Katedra Filmu i Mediów Audiowizualnych Uniwersytetu Łódzkiego, a spiritus movens całego przedsięwzięcia – filmoznawca i krytyk dr Mateusz Werner (Instytut Pileckiego, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego).
Tytuł brzmi neutralnie, ale za tą zasłoną buzują olbrzymie emocje. Mówimy przecież o temacie, który niejednokrotnie poruszaliśmy na łamach „Do Rzeczy” (nie odstawały i inne media konserwatywne) i który nieustannie bulwersuje naszych czytelników. Dlaczego obraz Polaków w zachodniej popkulturze jest tak negatywny? Skąd biorą się wszystkie te krzywdzące opinie? Dlaczego pozytywnym bohaterem hollywoodzkiego hitu może być dobry Francuz, dobry Czech, dobry Włoch, dobry Szwed, a nawet dobry Niemiec lub dobry Rosjanin – ale nie dobry Polak? Opanowany przez lewicę mainstream wyszydza te niepokoje, sugerując, że prawica ma obsesje i chciałaby, żeby zamiast „trudnej prawdy” o Polsce i Polakach wszyscy propagowali cukierkowy, jednoznacznie pozytywny i heroiczny (zatem w ich rozumieniu kompletnie fałszywy) obraz rodaka. Inni odpowiadają: „Wszystko zmienia się na lepsze, żyjemy w nowych czasach. Kto dziś martwiłby się brutalnością Stanleya Kowalskiego w »Tramwaju zwanym pożądaniem« albo antysemitą Biegańskim z powieści Styrona i filmu Alana J. Pakuli »Wybór Zofii«”?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.