Sarah Bernhardt. Jak długo będziemy o niej pamiętać? Odkąd Paryż przestał być wyrocznią mód wszelakich, znajomość dramatów Corneille’a i wierszy Baudelaire’a leci u nas na łeb na szyję. Podobna dewaluacja może stać się udziałem „aktorki wszech czasów”.
Za życia była otoczona powszechnym uwielbieniem, ekstrawagancje i skandale uchodziły jej na sucho. Film, nakręcony 100 lat po śmierci Bernhardt, czyni z niej prototyp dzisiejszych celebrytek. Coś jest na rzeczy: artystka w trosce o swój wizerunek kolaborowała z brukową prasą, rozdawała autografy, a oprócz armii fanów miała legion hejterów. Sypiała w trumnie. Jako zdeklarowana miłośniczka zwierząt, gościła w paryskim apartamencie małpy, dzikie koty, aligatora i węża boa. Ludzi traktowała gorzej. Wykorzystując status gwiazdy, gnębiła reżyserów, scenografów, dramaturgów, o scenicznych partnerach i partnerkach nie wspominając.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
