– Do 2014 roku mieliśmy mniej więcej poprawne stosunki i uczciwie staraliśmy się szukać kompromisów w (ocenie – red.) wydarzeń historycznych z naszymi polskimi, wtedy jeszcze partnerami – powiedział Andriejew w wywiadzie dla RBC.
Według niego po 2014 r. kiedy relacje z Polską gwałtownie się pogorszyły, rosyjskie władze postanowiły, że "przyszedł czas, by nazywać rzeczy po imieniu". Zdaniem ambasadora wcześniej w zasadniczych sprawach występowały istotne różnice, jednak obydwie strony nie dążyły do zaostrzania polemiki.
Adriejew stwierdził, że przeciwnicy Rosji wypaczają historię i rolę Związku Sowieckiego w II wojnie światowej, dopasowując fakty tak, żeby pasowały do aktualnej koniunktury politycznej. W jego ocenie to celowe osłabianie pozycji Moskwy na arenie międzynarodowej.
– My, w odróżnieniu od nich (oponentów Rosji – red.) nie musimy wypaczać faktów historycznych (...). W II wojnie światowej zwyciężył przede wszystkim Związek Radziecki, a także ci i tylko ci, którzy byli wówczas na naszej stronie – powiedział ambasador.
Według Adriejewa obecny rząd w Warszawie stawia ZSRS na równi z Trzecią Rzeszą oraz celowo pomija wkład Rosji Stalina w decydujące zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami.
Czytaj też:
Cztery kraje UE protestują przeciwko ustępstwom wobec Polski