W TOK FM podwyższona gotowość. Janina Paradowska ze swoimi gośćmi: Janem Ordyńskim, Pawłem Wrońskim i prof. Januszem Czapiński radzi, co robić z polskim obskuranckim narodem i jego emanacją, jaką okazał się jednak, mimo wszystko, polski Sejm.
Obrady trudne, bo przerywane wyrazami szoku i oburzenia nad nietolerancją i wstecznictwem Polaków, którzy tak dalece odbiegają od „Europy”, że nie tylko nie traktują par homo tak jak hetero, ale nawet ich przedstawiciele nie chcą przegłosować związków partnerskich. Czapiński radzi działanie stopniowe. Najpierw trzeba było przepchnąć ustawę o związkach partnerskich dla hetero, a dopiero potem niepostrzeżenie rozciągnąć ją na homoseksualistów.
Maksymalista Ordyński głosi, że ciemnota Polaków nie jest usprawiedliwieniem dla posłów, którzy jako elita narodu powinni narzucić Polakom światłe obyczaje. Przypomina się filozof Tadeusz Kroński, który sowieckimi kolbami chciał uczyć Polaków dialektycznego myślenia. Ordyński ma zresztą doświadczenie, gdyż jako działacz PZPR w minionym okresie miał podobne zapędy. Pogratulować konsekwencji.
Wroński wspólnie z Paradowską straszą, że „młodzi, wykształceni z wielkich miast” odwrócą się od Platformy po tym, jak ukazała ona czarne podniebienie ministra Gowina. Nauczyliśmy się już, że określenie to jest nie tyle opisowe, co normatywne, i oznacza grupę, którą w tej roli chcieliby obsadzić liderzy opinii III RP. Młodzi nie muszą więc być młodzi, zwykle są kiepsko wykształceni – ważne, aby reprezentowali właściwe poglądy.
Profesor Czapiński dywaguje, że ustawodawstwo może wpłynąć na poglądy i na przykład „restrykcyjna” ustawa antyaborcyjna wywołała w tej mierze regres społeczny, bo za czasów PRL to prawie każda studentka… Tu Paradowska zwraca uwagę, że właśnie dlatego należy prawnie przyuczyć społeczeństwo do tolerancji. Ale aby nie było tylko o związkach partnerskich, opowiada, że była na premierze „Irydiona” w Teatrze Polskim. Wroński zauważa, że to przecież niewątpliwie wsteczny Krasiński, ale Paradowska uspokaja, że w obecnej inscenizacji spełnić on może nawet pozytywną rolę.
Wroński dwoi się i troi, gdyż także w „Gazecie Wyborczej” tłumaczy Donaldowi Tuskowi, że: „W sprawach obyczajowych premier będzie musiał za każdym razem kłaść na szali własny autorytet. Przekonywać, kluczyć, straszyć. Na jak długi czas mu tego autorytetu starczy?”. Innymi słowy: zrób Tusku porządek z tym Gowinem! Trzeba wreszcie nałożyć europejski kaganiec wolności niesfornemu narodowi.