We wtorek Onet poinformował, że na dowódcę Wielonarodowej Dywizji Północ-Wschód w Elblągu Macierewicz mianował gen. Motackiego, który przeszedł kurs nadzorowany przez radziecki wywiad wojskowy GRU.
Sam generał przyznał, że skończył kurs w zakresie rozpoznania wojskowego w ZSRR. Przekonywał jednak, że nie był to kurs GRU, lecz "okołowojskowy".
W rozmowie z portalem Niezależna.pl Antoni Macierewicz powiedział, że dokumenty Motackiego zostały dokładnie sprawdzone, a oficer na własną prośbę poddał się badaniu wariografem.
– Był wszechstronnie sprawdzony kontrwywiadowczo i mogę z całą stanowczością zapewnić, że żadnego kursu GRU nie przeszedł. Wszelkie informacje, jakoby tak miało się stać, są po prostu nieprawdziwe – oświadczył szef MON.
Siemoniak: Trwa wojna Macierewicz-Duda
Sprawę skomentował też Tomasz Siemoniak, były minister obrony z Platformy Obywatelskiej. Jak stwierdził, kurs GRU nie dyskwalifikowałby Motackiego z wojska.
– To jest wykształcony, rzetelny generał i służby kontrwywiadowcze powinny tutaj przeciąć wątpliwości. Natomiast nie powinien być dowódcą dywizji NATO – głównego, flagowego przedsięwzięcia, którym Antoni Macierewicz się chwali – mówił polityk na antenie radia TOK FM.
Jego zdaniem sprawa Motackiego to efekt wojny szefa MON z prezydentem Andrzejem Dudą i rewanż za ujawnione niedawno informacje o komunistycznej przeszłości wojskowych pracowników Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Czytaj też:
Nagła dymisja eksperta BBN. Służył w kontrwywiadzie wojskowym PRL