Panie Duda, czy Panu się uda?
  • Marek MagierowskiAutor:Marek Magierowski

Panie Duda, czy  Panu się uda?

Dodano:   /  Zmieniono: 

W "Rzeczpospolitej" Łukasz Warzecha zastanawia się nad szansami Piotra Dudy jako przywódcy ruchu oburzonych rządami Platformy Obywatelskiej. Widzi w nim poważnego konkurenta zarówno dla Donalda Tuska, jak i Jarosława Kaczyńskiego.

"To ruch sprzeciwu wobec obecnej władzy, i to sprzeciwu w znacznej części pochodzącego – jak w przypadku najbardziej znanej, poza Piotrem Dudą, osoby w Platformie Oburzonych, czyli Pawła Kukiza – spośród kręgów byłych lub przynajmniej potencjalnych zwolenników PO. To znacznie groźniejsze niż rytualny sprzeciw zwolenników PiS. Ta grupa może o wiele łatwiej podkopywać poparcie dla partii rządzącej. Trudniej propagandowo podpiąć ją pod złowrogiego „Kaczora”, choć oczywiście takie medialne próby są podejmowane. Na razie zawodzą" - pisze Warzecha. "Z drugiej jednak strony Donald Tusk może mieć powody, aby projekt Dudy popierać lub przynajmniej nie zwalczać go zbyt mocno. To te same powody, dla których z kolei PiS odnosi się do Platformy Oburzonych, mówiąc delikatnie, z dystansem. Jest to bowiem ewidentnie konkurencja w dziedzinie kontestacji rządu Tuska, a tej Jarosław Kaczyński nie znosi. Na tym polu PiS pragnie być bezwzględnym monopolistą".

Według autora Duda może być samodzielnym graczem, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, Janusza Śniadka, który "orbitował tuż obok prezesa PiS". "[Duda] ma tę przewagę nad PiS, że nigdy nie pozwolił sobie na zbyt bliskie wizerunkowe powiązanie z tym ugrupowaniem, a zwłaszcza jego liderem, którego w polskiej polityce wyróżnia pokaźny negatywny elektorat".

Ale Warzecha wymienia też kilka słabych punktów Dudy. "Siłą „Solidarności” jest infrastruktura organizacyjna. Słabością jest jednak fakt, że mówimy o związku zawodowym. U wielu osób może to budzić wątpliwości i obawy. Związki zawodowe w ogóle nie są politycznie neutralne. Ze swojej natury w społecznej rozgrywce stoją bardziej po lewej stronie, przynajmniej pod względem gospodarczym (...) A trzeba pamiętać, że znaczna część rozczarowanych praktyką rządów PO dawnych zwolenników tej partii wychodzi raczej z pozycji liberalnych, a nie etatystycznych. Dla nich patronat „Solidarności” nad akcją sprzeciwu może ją automatycznie przekreślać".

Pełna zgoda. Wolałbym, aby Polska nie była jedynym krajem na świecie, w którym rolę "prawicowej, wolnorynkowej opozycji" odgrywa związek zawodowy.

***

W "Gazecie Wyborczej" Bartosz Wieliński analizuje sejmowe wystąpienie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.

"Przemówienie Sikorskiego nie było porywające - chwilami przypominało wykład z historii Polski i Europy. Ale było rzeczowe" - chwali publicysta "GW". "Sikorski nakreślił wizję wejścia Rosji do Unii. To odważna wizja, choć z pewnością nie tak przyszłość swojego kraju widzą obecne rosyjskie władze. Jednak o europejskiej przyszłości Rosji w Europie trzeba dyskutować. Szef polskiej dyplomacji, kreśląc tak dalekosiężne plany, udowadnia światu, że Polska wcale nie jest krajem rusofobów. Mimo poważnych problemów związanych ze śledztwem wokół katastrofy smoleńskiej chcemy z Rosją żyć jak z dobrym sąsiadem".

Wieliński wytyka też opozycji, że... śmie krytykować Sikorskiego. "Politycy PiS i Solidarnej Polski, którzy zarzucili Sikorskiemu megalomanię, robienie PR oraz uległość wobec Rosji i Niemiec, jednocześnie udowodnili, że nie mają alternatywnej wizji polityki zagranicznej. Chyba że miałaby ona polegać na okopaniu się w Europie na tej samej pozycji co Wielka Brytania oraz na zerwaniu stosunków z Berlinem i Moskwą. Trudno jednak takie propozycje brać na poważnie".

Równie trudno brać na poważnie komentatora, który powtarza banialuki o chęci zerwania przez PiS stosunków z Moskwą i Berlinem. jest jednak pewien postęp: Wieliński nie napisał, że po objęciu Kaczyński zbombarduje Kreml.

***

Na koniec coś z życia prawdziwych gwiazd. Fakt pisze o dotkliwej porażce Nataszy Urbańskiej, która zadebiutowała jako projektantka mody. "Gwiazdy uwielbiają pokazy mody i zazwyczaj tłumnie się na nich stawiają. Ale nie tym razem. Na premierze kolekcji Nataszy Urbańskiej (36 l.) nie było ani popularnych stylistek, ani celebrytów, którzy zasiadają zawsze w pierwszych rzędach pokazów. Jak dowiedział się Fakt, gospodyni była bardzo rozczarowana".

Oficjalnie Urbańska stara się odwrócić kota ogonem. Postanowiliśmy nie zapraszać celebrytów, bo adresatem naszej kolekcji są zwykli ludzie – stwierdziła w rozmowie z jednym z magazynów. "Fakt" wbija jej jednak szpilkę: "Trudno jednak w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, jakie ceny mają ubrania firmowane przez gwiazdę. Przypomnijmy, że bluzka jej projektu kosztuje około 1500 zł, a za zwykły kapelusz trzeba zapłacić 450 zł".

Jeśli Urbańska będzie taką projektantką, jak aktorką, to nie wróżę jej wielkiego sukcesu. Wszak "Bitwa warszawska" też miała być dla "zwykłych ludzi"...


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Czytaj także