Krawczyk, który na co dzień zajmuje się sprawami polityki europejskiej, wracał w piątek wieczorem z audycji w Polskim Radiu. Według jego relacji wsiadł do metra na stacji Wierzbno, po czym zauważył, że jest obserwowany przez nieznanego mu mężczyznę.
– Przy jednej z kolejnych stacji metra stanął na mojej wysokości, patrząc w stronę drzwi i gdy te otworzyły się, to splunął na mnie i krzyknął: "Pisowska k***a". Widziałem go po raz pierwszy na oczy. Ten człowiek nie wyglądał na jakiegoś "dresiarza" czy chuligana, był bardzo dobrze, elegancko ubrany – powiedział.
Publicysta przyznał, że czuje się zwolennikiem obozy "dobrej zmiany", choć nie raz go publicznie krytykował. Zastrzegł, że sprawy nie zgłosi na policję, bo nie nie chce nakręcać spirali nienawiści. – To, co się dzieje w tej chwili - te ataki na biura, ale i zaostrzenie języka po obu stronach sporu pokazuje ogromne nasilenie zła. Nie zdajemy tego testu jako wspólnota publiczna. Pora się opamiętać – apeluje Krawczyk.
Czytaj też:
"Dojdzie do wielkiej konfrontacji". Wałęsa zapowiada, że wyda polecenie