– To, co się dzieje w ojczyźnie naszej, musi nas zmusić do działania. Tak to wyszło, jak wyszło. Demokracja ma swoje prawa. Trochę zlekceważyliśmy, trochę źle rządziliśmy się i to spowodowało, że władza dostała się w nieodpowiedzialne ręce – przekonywał Wałęsa.
Jego zdaniem "prędzej czy później dojdzie do wielkiej konfrontacji". – Ale musimy wybierać tak mądrze, jak kiedyś. Wybierać czas i miejsce. Ja jestem wciąż na czuwaniu i proponuję, żebyście też czuwali, bo będę musiał jeszcze raz dać polecenie "dość mamy tego wszystkiego" – mówił były prezydent.
– 27 do 1 przegrywają i mówią, że zwyciężyli. Albo przysięgają na konstytucję i jeszcze proszą "Tak mi dopomóż Bóg", a co robią z konstytucją? Konstytucja jest może i zła, należy ją zmienić. Ale dopóki jest, to nie wolno jej łamać – oświadczył.
Zdaniem Wałęsy los wzywa teraz do "naprostowania drogi rozwoju Polski". – Róbcie to mądrze, aby to jak najmniej kosztowało. Ale nie uchylimy się od tego. I ja myślę, że jeszcze raz razem wspólnie pójdziemy. Nie teraz, bo gdybyśmy to zaproponowali teraz, to byłoby mniej więcej powstanie warszawskie - cena wielka, zyski słabe. Ja lubię zwyciężać i nie będę narażał narodu ani kogokolwiek na straty, ale nie pozwolę, żeby niszczono polski dorobek – stwierdził.
– Czuwam i w odpowiednim momencie zrobię to, co należy zrobić – zapowiedział były prezydent.
Czytaj też:
Kaczyński na obchodach w Warszawie. Wałęsa: Wyspałeś się już?