O ataku na ukraińskiego aktora pisze "Fakt". Według informacji tabloidu Manuilov jechał warszawskim autobusem i rozmawiał przez telefon z żoną. Wtedy miał zostać uderzony w twarz.
– Siła uderzenia była tak duża, że aż odskoczyłem, a oczy zaczęły mi łzawić. Zacząłem krzyczeć do niego: co się stało, dlaczego to robisz, a w odpowiedzi usłyszałem, że mam wyjść z autobusu, to porozmawiamy po męsku – cytuje poszkodowanego Ukraińca gazeta.
Dziennik ustalił, że napastnik to Marcin P., wykładający w poprzednim roku akademickim na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Mężczyzna miał mieć problemy z agresją.
Artem Manuilov uważa, że został zaatakowany dlatego, że rozmawiał z żoną po ukraińsku. Mężczyzna zgłosił sprawę na policję. Według nieoficjalnych ustaleń "Faktu" domniemany sprawca napaści na ukraińskiego aktora trafił na obserwację psychiatryczną.
Czytaj też:
2,1 mln Ukraińców pracuje w Polsce. Oto, ile zarabiają