W establishmencie panika. Media głównego nurtu zwierają szeregi. Ponieważ straszenie PiS-em zdaje się wyczerpywać swoją siłę nośną, należy wykreować większe zagrożenie. Fakt, że odwołano się do faszyzmu, oznacza, iż strach polskiego salonu jest realny.
Inna sprawa, że strategia dyskredytowania przeciwników lewicy za pomocą faszystowskiego szyldu ma dobrze ugruntowaną tradycję. Zapoczątkowali ją propagandyści Stalina, którzy skontaminowali formację Mussoliniego z hitleryzmem i aby nie prowokować niewłaściwych skojarzeń (partia Führera nazywała się narodowo-socjalistyczna), wpisali je pod włoską nazwę faszyzmu, a potem w ten sposób etykietowali swoich konkurentów.
Dziś, gdy oglądamy wysiłki mediów III RP, nie sposób nie przypomnieć sobie tamtych zabiegów. Oto Donald Tusk mówi jednym tchem o zakłóceniu wykładu Baumana i „faszystowskich symbolach”, chociaż nikt takich na Uniwersytecie Wrocławskim nie demonstrował. Dziennikarka Trójki widziała „faszystowskie” gesty, chociaż nikt ich nie wykonywał.
Bardziej skomplikowane zabiegi stosuje TVN, który jednym tchem mówi o wydarzeniu we Wrocławiu i białostockich skinheadach, jakby chodziło o tych samych ludzi. Ilustracje z Uniwersytetu Wrocławskiego sklejone są ze swastykami na zupełnie innych murach. Obrazy przesuwają się szybko, ale można odnotować, że obok swastyki znajdują się sierp i młot, a między nimi jest znak równości. Nie oznacza to chyba gloryfikacji swastyki (ani sierpa z młotem), ale kto by tam się wpatrywał w szybko znikające kadry.
Wszystko to jednak ledwie dziecinne manipulacje w porównaniu z wyczynami medialnych tuzów intelektualnych. Związek Sowiecki pokonał faszyzm, ci, którzy go krytykują, są więc po stronie faszystów, czyli są zwolennikami Holokaustu. Z takimi ciągami sylogizmów jak cepy mieliśmy do czynienia po wojnie na całym świecie.
Wydawało się, że doświadczenie komunizmu i jego upadku, zwłaszcza w kraju takim jak Polska, powinno coś zmienić. Jednak propaganda III RP niewiele różni się w skali wyrafinowania od swojej stalinowskiej poprzedniczki. Z mediów głównego nurtu nie dowiemy się, że Bauman został odznaczony za polowanie na polskich patriotów i agenturalną działalność na rzecz zbrodniczej organizacji. Nie dowiemy się, że nie tylko się nie rozliczył, ale dalej kłamie i mistyfikuje polską historię na użytek zagranicznych odbiorców. Dowiemy się, że „narodowcy” we Wrocławiu demonstrowali przeciw „innemu”.
Przypisanie protestowi przeciw wykładowi Baumana antysemickiego charakteru jest nie tylko sugerowane, lecz także czasami ogłaszane wprost. Uzasadniony protest przeciw honorowaniu tego typu osobnika uznany zostaje za faszystowską manifestację. Ciągle słyszymy o endeckiej przemocy czy zabójstwie Narutowicza. Dziesiątki tysięcy ofiar późniejszego komunizmu, którego dawni funkcjonariusze straszą nas faszyzmem, nie są widocznie warte wzmianki.
Okazało się, że dorabianie PiS-owi faszystowskiej gęby, co czynili tacy intelektualni koryfeusze jak Stefan Bratkowski czy Waldemar Kuczyński, nie przyniosło rezultatów. Trzeba więc wykreować widmo brunatnego zagrożenia, które wyrasta w cieniu partii Kaczyńskiego, i ogłosić przeciw niemu powszechną mobilizację.
Ciekawe, ilu użytecznych idiotów da się na to nabrać.