Wałbrzych wychodzi przed szereg

Wałbrzych wychodzi przed szereg

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Liam McBurney / POOL
29 kwietnia, dzień 423. Wpis nr 412 | W czwartek radni miasta Wałbrzycha podjęli uchwałę o obowiązku zaszczepienia się wszystkich mieszkańców miasta. Trochę mnie zdziwiła taka jaskółka, w dodatku ze strony samorządu. Postanowiłem się przyjrzeć.

Nie bardzo wierzę, że miasto ma prawo do takich uchwał, gdyż zdaje się, że jego kompetencje w obszarze zdrowia publicznego nie sięgają tak daleko. Jednak kłócił się nie będę. Ale jak radni wyobrażają sobie egzekwowanie przez samorząd takiej uchwały? Jak sprawdzić jej przestrzeganie? Jak ewentualnie miasto ma ukarać delikwenta? Wydaje się, że uchwała ma raczej charakter propagandowy, takiego dobrowolnego przymusu, o którym pisałem wcześniej.

W samej uchwale Rady Miasta zawierają się pewne tropy, wręcz podpowiedzi, co miałby rząd zrobić, by pomóc miastu taką uchwałę wyegzekwować. Radni wnoszą do ministerstwa, by wpisać kowid jako chorobę zakaźną, co przy posiadaniu szczepionki na takową i wpisaniu na listę daje narzędzie do egzekwowania administracyjnego przymusu w przypadku niezaszczepienia się. Jeszcze grubo przed kowidem, kiedy rozhulały się ruchy antyszczepionkowców, trenowaliśmy np. ukaranie mandatem ojca za niezaszczepienie swego dziecka z puli szczepień obowiązkowych. Teraz jak na liście będzie Zenek czy inny Pfizer, to cały mechanizm jest gotowy. Wystarczy tylko wpisać na listę.

Światowy eksperyment medyczyny

Argumentacja „ojca” uchwały, prezydenta miasta (lekarz, a jakże) jest standardowa: musimy się dobić do odpowiedniego poziomu zaszczepienia i jak się zaprą foliarze, to cały wysiłek pójdzie na marne. Koszt przedsięwzięcia ładnie opisał prezydent-lekarz: Być może warto czasem lekko przekroczyć tę linię wolności osobistej.

Jak już pisałem wielokrotnie rację mają ci, którzy uważają, że uczestniczymy w światowym eksperymencie medycznym, gdyż prac nad szczepionkami nie ukończono jeszcze, zaś jej aplikowanie jest dozwolone na wyjątkowych pozwoleniach, które kończą się w lipcu tego roku. W sensie obowiązkowych szczepień na choroby zakaźne, to – jak prawidłowo postuluje Wałbrzych – wystarczy decyzja administracyjna. Zaś w przypadku eksperymentu medycznego Konstytucja (art. 39) uzależnia to od zgody delikwenta. A więc będziemy mieli znowu spór interpretacyjny kto ma rację. Obawiam się, że rozstrzygany on będzie wielokrotnie, ale zawsze po… zaszczepieniu.

Dla mnie to kolejny przyczynek do politycznej erozji samorządu terytorialnego. Pan prezydent Roman Szełemej jest politycznym ulubieńcem Platformy, pochodzi z miasta, gdzie wcześniej ta formacja skompromitowała się kupowaniem głosów w wyborach samorządowych. Dzisiaj wychodzi przed szereg, „uprzejmie donosząc” do władz, a właściwie krytykując je, że nie stosują jego radykalnego pomysłu od dawna.

Polityka nakazowa

Tak to jest z nadgorliwością. Jeśli chodzi o szczepienia to władze prowadzą inną niż nakazową politykę. Dodajmy – politykę, która przyniesie nie gorsze wyniki, niż wariant wałbrzyski, za to przy lepszym PR. Władze idą na politykę „dobrowolności przymusowej”. Administracyjnego przymusu szczepień tak szybko nie będzie, ale ludzie będą pękali, bo bez szczepień nie będą mieli dostępu do wielu usług „normalności”. A te będą selekcjonowane na poziomie paszportów. I tu też cwanie – my polscy politycy nie będziemy tego forsować w kraju. Poprzemy to za to gremialnie w Brukseli. I regulacje przyjdą z „tej strasznej” Unii i wszystko pójdzie na nich tam.

A my czyste rączki Piłata z tyłu. Tak to się załatwi panie i panowie radni z Wałbrzycha. O tym mieście nieczęsto w mediach, szkoda, że dopiero taki news przełamał tę ciszę. To pech: albo głosy za worki ziemniaków, albo przymus szczepionkowy z „lekkim przekroczeniem linii wolności osobistej”.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.

Czytaj też:
Europarlament zdecydował ws. certyfikatów szczepionkowych

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także