Szwecja robi różnicę. Znowu

Szwecja robi różnicę. Znowu

Dodano: 
Flaga Szwecji
Flaga Szwecji Źródło: Pixabay / Domena Publiczna
Dziennik zarazy | Wpis nr 333 || Od dawna nie mogę z tymi testami PCR. Już tyle zrobiłem o tym tekstów, z dowodami naukowymi, cytatami i w ogóle. Człowiek coraz bardziej się już męczy, kiedy ładuje te fakty i zderza się z murem. I może o to chodzi, żeby się tak męczył, bo jak się zmęczy – to przestanie

No, WHO od stycznia mówi, że testy PCR nie są miarodajne, że trzeba je weryfikować badaniami i obserwacją oraz indywidualnym podejściem lekarza. Ale po pierwsze – jakim podejściem lekarza? Przez telefon, w teleporadzie? Po drugie – i tak już tego nikt nie słucha. Codziennie jesteśmy epatowani jakąś tam dynamiką wykrytych zakażeń, wszyscy już to przyjmujemy na wiarę, bo nauka już dawno zdyskredytowała miarodajność testów. Ale ile można tłumaczyć? Na końcu i tak rano wszyscy dostają codzienną porcję wykrytych zakażeń, czyli w dorozumieniu – chorych.

Wiarygodność testów ma kluczowe znaczenie. Jest niska, a wierzymy jej – z pomocą medialnych doniesień – na zabój, choć na słowo. Test PCR stał się „złotym standardem”, medialnym, nie zaś epidemiologicznym. To on, choć wątpliwy, jest uzasadnieniem decyzji lockdawnowych, zamykania szkół, wywalania pacjentów z niekowidowych szpitalnych oddziałów. A okazuje się, że narzędziem do danych dla takich decyzji jest mało skuteczne rzadkie sito, przez które na papierek lakmusowy pozytywny/negatywny wypadają najróżniejsze rzeczy. Jako pozytywne.

Szwecja wycofuje testy

Właśnie Szwecja, tak, ta od odporności stadnej, która „naraziła” swoich rodaków na hekatombę kowidowych ofiar, wycofała testy PCR z użycia. Tak zakręciło się wirusowe koło fortuny i wylądowało po roku w tym samym miejscu, tyle, że drugą stroną do góry. Od roku ludzkość łyka standard testów jako „złoty”, czyli bezdyskusyjnie obiektywny i niewymagający dodatkowej weryfikacji. A tu wedle szwedzkich badań, i idących za nimi zaraz decyzji (co rzadkie), okazało się, że nasz „złoty standard” wszystko jak leci zalicza do pozytywnych zakażonych. Szwedzi wykluczyli test PCR z użycia, bo, okazało się, że jako pozytywny wynik oznaczał on detekcję w większości starych, zneutralizowanych przez układ opornościowy, resztek rozwalonego wirusa. Ani ci on aktywny, ani zakaża innych, system immunologiczny dawno się z wirusem rozprawił, zaś test wskazuje, że gościu jest chory i jeszcze może zakazić.

Mamy więc do czynienia z fałszywym punktem odniesienia całej światowej strategii walki z pandemią. Jakieś sekwencje RNA, dawno już nieaktywnego wirusa bierze on za zero-jedynkowy pewnik, zamyka firmy, izoluje ludzi i powoduje taką panikę, że naprawdę chorzy stronią od służby zdrowia.

Jak sobie więc biedni Szwedzi poradzą bez tego cudownego testu? To proste, zwłaszcza, że to było jasne od samego początku pandemii: „Zalecane kryteria oceny braku infekcji opierają się zatem na stabilnej poprawie klinicznej z brakiem gorączki przez co najmniej dwa dni i jeśli minęło co najmniej siedem dni od wystąpienia objawów. Dla tych, którzy mieli bardziej nasilone objawy, co najmniej 14 dni po chorobie, a dla najbardziej chorych, indywidualna ocena przez lekarza prowadzącego”.

Lokalna specyfika wirusa

Można? Można. Ale co my na to? Nic. Okazuje się, że wirus ma nie tylko swoje krajowe mutacje, takie jak południowoafrykańska, brytyjska, czy ostatnio bretońska. Ma też swoje, co już kompletnie niezrozumiałe, lokalne specyfiki podejścia do organizacyjnej reakcji publicznej służby zdrowia na kwestie epidemiologiczne. No, bo jak to jest? Taka Szwecja, Norwegia czy Dania wycofały z użytku szczepionkę, z powodu ubocznych skutków jej stosowania. W związku z tym powstałe skandynawskie rezerwy zakupiła… Polska. To znaczy, że my jesteśmy z innego materiału? Że szczepimy się odpadkami, które inne kraje odrzuciły w trosce o swoich obywateli?

Tak samo z testami – będziemy sobie do końca świata i jeden dzień dłużej wsadzać te patyczki do nosa, by potem zagrać w testową rosyjską ruletkę, która kończy się nabojem kwarantanny, jak źle ci zakręcą testowym bębenkiem? A inne kraje przejdą w tym czasie na normalną, klasyczną diagnostykę opartą na objawach, później weryfikowanych badaniami? Tak, my to zrobimy po swojemu, po polsku. Ale dlaczego znowu w kontekście, że jesteśmy obywatelami europejskiej, niższej kategorii? A przecież wśród europejskiej braci powinno być jak u Bułhakowa – jesiotr nie może być „drugiej świeżości”, bo „druga świeżość to nonsens! Świeżość bywa tylko jedna – pierwsza i tym samym ostatnia”, jak stwierdził profesor Woland.

To, że nas tak mogą traktować inni, to już nasza karma narodowego image. Ale, że tak nas traktują swoi, to już jest proszenie się o lekceważenie z zewnątrz i sromota dla bierności lokalnego suwerena, który sam daje się tak traktować przez własnych przecież wybrańców.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”

Czytaj też:
Disney politpoprawny
Czytaj też:
Polska Grupa Górnicza rozpocznie szczepienia pracowników. Ponad 12 tys. chętnych

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także