Disney politpoprawny

Disney politpoprawny

Dodano: 
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / JUSTIN LANE
Dzień 443, wpis nr 432 || Kiedy w piątek 14 maja otwarto kalifornijski park Disneya – wybuchł skandal.

Na jednej z atrakcji pokazano ikoniczną scenę, kiedy to książe budzi pocałunkiem Śpiącą Królewnę. Okazuje się, że ten temat, obecny w popkulturze od prawie stul lat, jest dziś nie na miejscu. Pojawiły się oskarżenia, że to trzeba zdjąć, gdyż królewicz całuje śpiącą kobietę. A gdzie jej zgoda na to? 61-letnia feministka z Japonii, ekspertka Kazue Muta oskarża Disneya o promowanie przemocy seksualnej.

Disney promuje dewiacje seksualne i stereotypy?

To nie wszystko – okazało się, że kolejne atrakcje parku rozrywki nie tylko promują dewiacje seksualne, ale też wylała się na Disneya fala krytyki za inne instalacje, w tym „Jungle Cruise”, za przedstawianie stereotypowych ról dla mniejszości etnicznych i prymarną nad nimi postawę białego człowieka.

A przecież Disney tak się stara nadążyć, ale jak widać nie dość pilnie. Jest obiektem sugestii, które powoli zaczyna uwzględniać, żeby odkonserwatywnił swoje treści. W efekcie już mamy w filmie „Naprzód” główną bohaterkę lesbijkę. Co prawda były to tylko niewinne dialogi (ocenzurowane np. w Polsce i Rosji), ale w krajach arabskich filmu nie dopuszczono do pokazów. Ale już w innej produkcji, „The Owl House”, cała akcja oparta jest na biseksulanej bohaterce. To dziwi rodziców, wychowanych przecież na bajkach Disneya, gdzie mama zawsze była mamą, propagowano wartości rodzinne. Wejście seksu do niewinnej sfery dzieciństwa to coś tak niebywałego, że przekracza wyobrażeniem nawet alkohol w McDonalds’ie.

Wycofane z dystrybucji

Ponieważ właściwie całość Disneyowskich produkcji z kanonu popkultury czasów minionych nie nadaje się do zlewaczonych czasów, Disney posunął się do tego, że te – z dzisiejszego punktu widzenia – niepoprawne politycznie, wycofał w ogóle z dystrybucji. Pewnie czekają na „przegenderowanie”, tak by odpowiadały dzisiejszym kanonom. W filmie już to się zaczęło, widać to po instrukcjach kwalifikacji do Oskarów – tyle i tyle Murzynów i innych etnicznych mniejszości, co najmniej jeden bohater ma być z LGBT, to samo w dziedzinie zespołu filmowego. W efekcie mamy już przewidywalne i nudne produkcyjniaki o tłamszeniu mniejszości przez heterowiększość.

Będzie to samo u dzieciaków? No pewnie! Disney właściwie się nie opierał, przyparty do muru przez politpoprawność sam na wyprzódki zaczął się resocjalizować wraz ze swoimi (i naszymi) bohaterami. Pamiętam, kiedyś jak się jeszcze w komunistycznej szkole uczyłem o chińskiej rewolucji kulturalnej, to myślałem naiwnie, że ta nazwa pochodziła od tego, że rewolucja tam przebiegała w sposób… kulturalny. A okazało się, że przeorała kulturę chińskiego społeczeństwa. Teraz mamy do czynienia z tym samym i to na ważnym „odcinku” kształtowania przyszłych pokoleń. Na razie w sposób kulturalny.

Duraczenie

Redaktor Michalkiewicz miał rację mówiąc, że marksizm klasowy przemianował się na kulturowy i zamiast terroru wprowadził duraczenie. Znacznie skuteczniejsze, mniej bezpośrednie niż przemoc i walka klas, a więc mniej zauważalne dla operowanego nowego człowieka. W zakresie przemysłu duraczenia wymieniał trzy filary: media, edukację i przemysł rozrywkowy. W tym ostatnim ostatnio zaczyna się „dbać” o duraczenie dzieci. Tak, że społeczeństwo jest poddane od najmłodszych lat zglajszachtowanej papce politpoprawności, genderyzmu, całemu temu rozwalaniu rodziny od środka i odcięciu rodziców od dzieci. Cywilizacja ma wyprodukować kulturowe monady. Powtarzalne, nakierowane do wewnątrz istoty proste, bez społecznej interakcji. Pretekstem są „nowe czasy”. Co kiedyś kulturowo uchodziło, dziś już nie ma wjazdu. To jest coś na kształt kulturowego prezentyzmu, ten, w odróżnieniu od prezentyzmu historycznego, przenosi dawne kulturowo dozwolone konteksty i zachowania na dzisiejszą siatkę „pojęć jak cepy”, gdzie – w tym nowym paradygmacie ogłaszane są jako nieakceptowalne.

Kłopot w tym, że jeśli zastosować je w praktyce, to Śpiąca Królewna nigdy by się nie obudziła. No bo jak, śpiąca, mogła móc pozwolić księciu na pocałunek. I lewactwo jak zwykle wylewa… królewnę z kąpielą – lepiej by umarła niż miałaby się dać pocałować bez wyrażonego pozwolenia. I jak zwykle lewactwo nie pyta się co wolałaby sama królewna. Ma nie żyć, byleby spełniły się te pokraczne kombinacje lewicowego dyskursu pt. ile diabłów zmieści się na główce szpilki. Zmarłej królewny.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na blogu „Dziennik zarazy”

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także