Oficjalną przyczyną śmierci Falzmanna był zawał serca. Dwa dni przed śmiercią, kontroler NIK skierował do NBP wniosek o udostępnienie informacji objętych tajemnicą bankową, po czym jeszcze tego samego dnia został odsunięty od wszelkich czynności w NIK.
W rozmowie z Polskim Radiem jego córka, Zuzanna Falzmann ocenia, że odpowiedzialni za wyprowadzenie pieniędzy z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego nie ponieśli odpowiedzialności, a w sprawie "skazano płotki".
Więcej pytań niż odpowiedzi
Zuzanna Falzmann powiedziała, że w sprawie afery FOZZ jest nadal więcej pytań niż odpowiedzi. Przyznała, że sprawa nie została do końca wyjaśniona. – Tak samo jak niewyjaśniona została śmierć taty. Uważam, że odpowiednie służby powinny się nad tą sprawą pochylić i na pewno odpowiedzialność powinny ponieść osoby, które dorobiły się gigantycznych majątków dzięki Funduszowi Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Osoby skazane w tej sprawie to naprawdę są płotki – oceniła.
Jak wspomniała, jako dziecko nie rozumiała mechanizmu afery FOZZ, ale wiedziała, że jej ojcu grozi niebezpieczeństwo: – Pamiętam doskonale pogróżki, które dostawali rodzice, głównie tata, ale pogróżki dotyczyły również nas - jego dzieci. Były takie momenty, kiedy nie chodziliśmy do szkoły, bo sytuacja była tak niebezpieczna i nie było wiadomo, co się wydarzy. Niejednokrotnie było tak, że gdy wracaliśmy do domu, to były poodcinane wszystkie wtyczki – od telefonu, od telewizora, od lamp. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkowo.
Nie zmarł na zawał serca
Zuzanna Falzmann nie ma wątpliwości, że jej ojciec nie zmarł na zawał serca. W rozmowie z Polskim Radiem opowiada, że była świadkiem rozmowy swej matki z lekarzem na temat sekcji zwłok Michała Falzmanna: – Lekarz wziął mamę na stronę i wytłumaczył, że sekcja zwłok po prostu nie ma sensu, bo są środki, które się dosypuje do kawy i one znikają z organizmu w ciągu godziny czy dwóch.